Trend na wyjazdy wakacyjne w trakcie trwania roku szkolnego przybiera na sile. Niższe ceny, mniej ludzi i lepsze warunki pogodowe to tylko niektóre z powodów, dla których rodzice zabierają dzieci na wakacje, kiedy te powinny jeszcze uczestniczyć w zajęciach.
Jeszcze do niedawna rodzinne wakacje planowano głównie na lipiec i sierpień. Dziś coraz więcej Polaków świadomie decyduje się na wyjazdy poza sezonem. Jak pokazują badania GfK za zeszły rok, aż 33% Polaków planowało urlop poza sezonem wakacyjnym (to wzrost o 4 punkty procentowe w porównaniu z rokiem poprzednim). Wszystko wskazuje na to, że w tym roku będzie podobnie.
– Biorę wolne w czerwcu i na początku września. W zeszłym roku pierwszy raz byliśmy na urlopie z dzieckiem w listopadzie i nie było żadnych problemów – pisze na forum Ewelina.
„Taniej i bez tłumów” – to dlatego wakacje poza sezonem są tak kuszące
Polacy nie bez powodu wybierają inne niż wakacyjne miesiące na odpoczynek. Urlop poza sezonem to przede wszystkim dużo niższe ceny – zarówno noclegów, jak i biletów lotniczych. Nie bez znaczenia jest także mniejsze obłożenie hoteli. – W kurortach nie trzeba rezerwować leżaka o 6 rano, a do parków rozrywki można wejść bez wielogodzinnych kolejek – mówi pracownik jednego z popularnych biur podróży. – Rodzice cenią też lepsze warunki pogodowe – maj, wrzesień czy październik w wielu miejscach Europy gwarantują przyjemne temperatury, sprzyjające zwiedzaniu i wypoczynkowi – dodaje nasz ekspert.
Legalne, ale nie bez kontrowersji
W Polsce nie ma przepisów prawa zakazujących rodzicom zabranie dziecka ze szkoły na urlop. Inaczej niż w Europie – np. Wielka Brytania słynie z bardzo restrykcyjnych regulacji w tej kwestii. Nieuzasadniona absencja dziecka w szkole grozi wysokimi karami, a nawet nadzorem kuratora. Jedynym ograniczeniem w naszym kraju jest to, że dziecko musi mieć 50% frekwencji w czasie roku szkolnego. Rodzice zwracają jednak uwagę na to, że w niektórych okresach np. w czerwcu, lekcje są znacznie luźniejsze i nie wprowadza się nowego materiału. – Ważne, żeby dziecko miało wszystko zaliczone – pisze na forum Paulina, mama podróżująca z dziećmi w czasie roku szkolnego.
Wolne od zajęć na podróże? Różne reakcje szkół
Ze strony nauczycieli wygląda to nieco inaczej. – Zaległości w szkole to jedno, dla dzieci ważne jest jednak także wykluczenie z pewnych zasad i ram społecznych – mówi nauczycielka z jednej z warszawskich szkół. – Najbardziej widać to we wrześniu. Początek roku to czas integracji, a kiedy dzieciaki wracają do szkoły w połowie miesiąca, ciężko im wpaść w rytm, dopasować się do reszty – dodaje.
Niektóre placówki wykazują zrozumienie dla takich „wakacyjnych wagarów”, inne reagują chłodno. – Dzieci lubią mieć zasady – mówi dyrektorka poznańskiej szkoły, w której wyjazdy w czasie roku szkolnego są problemem. – Zajęcia szkolne to też pewnego rodzaju umowa społeczna. Jest czas na naukę i na odpoczynek. Zabierając dziecko ze szkoły, rodzice pokazują, że można łamać zasady i tego uczą dzieci – dodaje.
Ale bywają też pedagodzy, którzy podkreślają, że podróże to także nauka – geografii, języków, kultury i umiejętności społecznych, których nie da się przekazać w szkolnej ławce.
Rodzice kontra rodzice – za i przeciw wyjazdom wakacyjnym w roku szkolnym
Zdania na temat wycieczek w ciągu roku szkolnego są podzielone także wśród rodziców. Jedni uważają, że to przesada, żeby dziecko opuszczało zajęcia z powodu fanaberii rodziców. – Kiedyś rodzice to się nawet z tym kryli, a teraz to chwalą się i jeszcze wrzucają zdjęcia do internetu – mówi tata jednego z uczniów.
Są też bardziej liberalni opiekunowie, którzy w ogóle nie widzą w tym problemu. – Wróciliśmy z urlopu pod koniec maja. Córka nadrobiła materiał w dwa dni, a wszyscy mamy piękne wspomnienia – pisze z kolei inna mama.
Faktycznie, czas spędzony wspólnie z rodziną może być równie wartościowy jak nauka w szkole, ale tylko wtedy, kiedy te „kształcące podróże” nie są nagminne, a dzieci są w stanie nadrobić zaległości – i te szkolne, i te społeczne.