Jestem mamą dwójki szkrabów: 3-letniej córki i miesięcznego synka. Dzieci są dla mnie wszystkim… Wiadomo różnie to bywa czasem, bo dają w kość, no ale nie o to chodzi. Tylko o zachowanie mojego męża i nasze relacje. Facet nie zajmuje sie dziećmi, nie pomaga mi w ogóle , czasami nie wiem czy widzi czy nie chce widzieć, że padam na twarz ze zmęczenia i nerwów. Może po prostu jego to nie obchodzi. Noce czasem bywają koszmarne. Do maluszka wstaję czasami po kilkanaście razy, czasem też w nocy córka wstanie, bo czegoś tam potrzebuje, a on?! On sobie śpi, jakby nigdy nic. Nigdy nie wstał do żadnego dziecka, nigdy nie odciążył mnie, jak rano chcę żeby zajął sie dziećmi, a ja jeszcze trochę odpocznę, to on jest zmęczony albo się nie wyspał albo musi biegać… Wszystko chyba jest ważniejsze. Dodam, że z córką nie ma żadnego kontaktu – ona wręcz nie chce z mim przebywać. On coś do niej zagaduje, a ona reaguje na to złością i chce żeby ją zostawił w spokoju. O cokolwiek poproszę nic no nic. Dom, zakupy, dzieci – wszystko na mojej głowie. Poświęciłam dla niego wszystko, a dostaję na każdym kroku kopa …. Uważam go za wielkiego egoistę i dzieciaka, który jednocześnie wyssał ze mnie całą radość, energię i chęci do czegokolwiek. Staram się nie przekładać tego na dzieci ale czasem nie wytrzymuję. Jestem zła, nerwowa, czasem płaczę całymi dniami, a do niego nic nie dociera. Jestem w stanie sama utrzymać się, mam wspaniałych rodziców i mam gdzie iść… Czasem nie wiem co mnie przy nim trzyma. Ten człowiek po prostu nie daje mi radości i chęci do życia swoim zachowaniem. Mam dość. Jestem psychicznym wrakiem człowieka, mimo że udaje przed wszystkimi, że jest ok …