Oczywiście, jak bardzo mylne były to wyobrażenia, dowiedziałam się dopiero wtedy, gdy sama zaszłam w ciążę i urodziłam. Żaden z moich dwóch porodów nawet trochę nie przypominał sceny porodu z setek filmów, które obejrzałam. Z doświadczeń znajomych mam też nic takiego nie wynikało, dlatego dziś postanowiłam rozprawić się z tym kłamliwym obrazkiem rodzącej w filmie czy serialu kobiety i tym samym pocieszyć wszystkie ciężarne. Kochane, to tak nie wygląda! Na całe szczęście.
Mit nr 1: Urodziła w 30 sekund
Chyba w 30 godzin, chciałoby się powiedzieć. Nie ma tak ekspresowych porodów i nikt nie urodził nigdy tak szybko. Nawet jeśli słyszycie gdzieś informację, że kobieta urodziła w kilka minut, to zwykle oznacza to już ostatnią fazę porodu. Sam poród to przecież złożony proces, który musi mieć czas by właściwie postępować. Dziecko nie wyskakuje z macicy od razu na świat zewnętrzny. Najpierw są delikatne skurcze pobudzające szyjkę do rozwarcia, zwykle pęka w międzyczasie pęcherz płodowy i odchodzą wody, potem szyjka etapami się rozwiera i dziecko może powoli przeciskać się przez kanał rodny. To żadne hop siup. Wyobrażacie sobie, gdyby dzieci przychodziły na świat niczym wystrzelone z katapulty? Ja też nie. Choć nie powiem, nie miałabym nic przeciwko takiemu ekspresowemu porodowi.
Błyskawiczny poród w samochodzie! Film
Mit nr 2: Tatuś nie zdąża
Dramaturgii porodowi w filmie zwykle dodaje spóźnienie się ojca do szpitala. Spokojnie, to na szczęście bardzo rzadki przypadek w życiu. No chyba, że przyszły tatuś ma do przejechania kilkaset kilometrów do szpitala albo w trybie pilnym zdecydowano o cesarskim cięciu. W innym wypadku raczej zdążysz go zawiadomić, że rodzisz a on na pewno dojedzie, co gorsza jeszcze się ponudzi i podenerwuje cię na sali porodowej, zanim wasze dziecko zdecyduje się wyjść. Zdążysz pożałować, że go na tę salę porodową wzięłaś 😉
Mit nr 3: Ciężarna przed porodem jak kaleka
Wizerunek ciężarnej w filmie jest bardzo niesprawiedliwy. Stereotyp pogania stereotyp. Kobieta w zaawansowanej ciąży to zwykle wieloryb, który nie potrafi się ruszać i samodzielnie wstać z kanapy. Obżera się dniami i nocami, nie używając sztućców. Najczęściej też przyszła mama jest bardzo otyła, jakby rzeczywiście ciąża dodawała nam nie kilka a kilkadziesiąt kilogramów. A przecież tak nie jest. Do samego porodu potrafimy być bardzo aktywne – w pracy i poza nią. Normalnie funkcjonujemy do samego końca. Jesteśmy może trochę bardziej zmęczone i opuchnięte, ale nie zachowujemy się jak kaleki i nie potrzebujemy wózka inwalidzkiego, by się przemieszczać. Wiele z nas tyje tylko po kilka kilogramów, które zdradza jedynie obwód brzucha. Ciąża nie czyni nas niepełnosprawnymi!
Mit nr 4: Brzydka i niezadbana ciężarna
W filmach często zapominają, że kobieta w ciąży nadal jest kobietą i chce się nią czuć. Dodatkowe kilogramy nie odbierają nam urody. Nadal możemy się malować, chodzić do fryzjera i dobrze ubierać. Dlaczego każda przyszła mama w filmie musi nosić wyciągnięte dresy czy ponadczasowe ogrodniczki ciążowe? Przecież można zachować fajny styl także w ciąży. Można o siebie dbać i dobrze wyglądać. Ciąża nie zabiera nam atrakcyjności!
Mit nr 5: Spektakularne odejście wód płodowych
Przez filmy zawsze się bałam tego momentu. W ostatnim miesiącu ciąży bałam się wychodzić w miejsca publiczne, mając przed oczami sceny, gdzie z bohaterki filmu nagle tryska fontanna, która zalewa pół sklepu czy samochód. A jak było naprawdę? Odejście wód wcale nie było tak spektakularne. Przy pierwszym dziecku odeszły mi wprawdzie w domu, ale wiedząc co mnie czeka – ostatnie tygodnie nosiłam już w majtkach chłonne wkładki, dzięki którym nic nie zabrudziłam. Zdążyłam dojść do łazienki i w porę zareagować. Drugim razem wody odeszły mi już na sali porodowej, bo poród zaczął się od bolesnych skurczów a sam pęcherz płodowy został dopiero przebity przez położną. Więc zamiast bać się wychodzić z domu w ostatnich tygodniach, radzę wam po prostu się zabezpieczyć. Gdy wychodzicie gdzieś dalej, wkładajcie sobie chłonną wkładkę (taką jak po porodzie) i miejcie zapas zawsze pod ręką. Jeśli jedziecie samochodem, woźcie ze sobą zwykłą folię ochroną, którą szybko naciągniecie na siedzenie. Wystarczy.
Mit nr 6: Poród kończy się na urodzeniu dziecka
To dopiero dobre. W filmie kobieta rodzi dziecko i to koniec porodu. Wychodzi maluch, kobieta dostaje dziecko na ręce, przykrywa się kołderką i wychodzi do domu. Same kłamstwa. Po urodzeniu dziecka musi się przecież urodzić jeszcze łożysko a potem zwykle następuje jeszcze szycie krocza. Nie ma tak dobrze. No i trzeba przecierpieć te kilka dni w szpitalu. W Polsce nadal rodzące muszą spędzić co najmniej 3 dni na szpitalnym oddziale.
Mit nr 7: Narodzone dziecko jest perfekcyjne
W filmach zwykle noworodki grają kilkutygodniowe dzieci, w niskobudżetowych filmach to nawet 3-miesięczne dzieci. Oczywiście zawsze są piękne, czyściutkie i całkowicie perfekcyjne. A jak jest naprawdę? Poza tym, że rodzimy o wiele mniejsze dzieci :), nowo narodzone dziecko jest pokryte mazią płodową i krwią i daleko mu do perfekcji. Może mieć zniekształconą główkę, naczyniaki na skórze a jego paznokietki są nierówne i kruche. Zanim osiągnie idealny wygląd, minie kilka-kilkanaście dni. Ale nie martw się, i tak zakochasz się w nim już w pierwszej minucie jego życia.
Ale dziwny ten noworodek!
Mit nr 8: Pierwsze karmienie piersią takie łatwe
To właśnie takie sceny wpędzają matki w kompleksy i zaniżają ich samoocenę. Sceny karmienia piersią w filmach są idylliczne. Matka przeżywa stan uniesienia, maluch miarowo ssie pierś – wszyscy szczęśliwi. Muszę cię jednak ostrzec – tak być nie musi i w większości przypadków tak to nie wygląda. Sztuka karmienia piersią to ciężka nauka, ale warta podjęcia wyzwania. Maluch nie zawsze potrafi dobrze chwycić sutek a mama przystawić dziecko. Często karmienie wywołuje ból. Pękające sutki, zastoje w piersiach, stany zapalne, nawał pokarmu – to rzeczy, których w filmach nie zobaczysz. A w życiu prawdopodobnie tak.
Mit nr 9: Wrzątek przy porodzie
Zawsze zastanawiało mnie to, że w każdej scenie porodowej w filmie kazano przygotować komuś miskę z gorącą wodą i ręczniki. Jako dziecko byłam nawet przerażona, czy tym wrzątkiem oni nie polewają przypadkiem rodzącej. Jak nastał mój poród, żadnej miski i ręczników nie było. Jeszcze po porodzie dziwił mnie ten powtarzający się element filmu. Zaczęłam więc szukać przyczyny, dla której ten wrzątek jest potrzebny. No i znalazłam. Wrzątek zwykle towarzyszy filmowym porodom domowym, zapewne jest on po to, by odkazić narzędzia (np. nożyczki do przecięcia pępowiny) oraz ręce osoby przyjmującej poród. Innego wytłumaczenia nie znam. W dzisiejszych czasach nawet w domowych porodach, położne wyposażone są w sterylne akcesoria , dlatego sprawa jest raczej nieaktualna.
Mit 10: Przerażający krzyk
Z tym kojarzył mi się poród, zanim go doświadczyłam. Nie ma filmów, w których kobieta rodziłaby łatwo, lekko i przyjemnie. W każdej scenie porodowej rodząca walczy zaś o przetrwanie, rzucając się w konwulsjach i wyjąc wniebogłosy. Co najlepsze, to wcale nie są sceny z horrorów, więc tym bardziej przerażają. Prawda na szczęście tak okrutna nie jest. Poród boli, ale przecież to nie koniec świata. Każda z nas przeżywa go inaczej, ale na pewno nie jest normą darcie się na cały szpital. Ten ból da się znieść a sam poród nie jest takim dramatem, jak oglądamy nieraz na szklanym ekranie. Zastanawia mnie tylko jeden fakt – dlaczego kobietom rodzącym w filmie nigdy nie dają znieczulenia?
Czy krzyk podczas porodu jest potrzebny?