Okiełznać kilkulatka, który traktuje swój dom jak plac zabaw, nie jest łatwo. Skakanie po łóżku, wchodzenie na stół, zeskakiwanie z parapetu na podłogę – brzmi znajomo? Mam taki damski okaz w domu. Mimo dodatkowych zajęć sportowych po szkole, mimo codziennego wychodzenia na plac zabaw i częstych lekcji WF-u – mojej córce nigdy nie brakuje energii. Dlatego biorąc się za remont jej pokoju, postawiliśmy sobie jeden cel – dostosować go do potrzeb małego sportowca. Miało być: dużo frajdy, dużo możliwości pożytkowania energii i zapewnienie bezpieczeństwa. Nic dziwnego, że nasz wybór padł na drabinki gimnastyczne o szerokim zastosowaniu.
Drabinki gimnastyczne – nasz wybór
Wybierając drabinki gimnastyczne do pokoju dziecka kierowaliśmy się tym, by:
- nie zajmowały one dużo miejsca (w końcu nie mieszkamy w wielkiej willi a w mieszkaniu),
- były wielofunkcyjne (oferowały różne sposoby korzystania z ich właściwości),
- były łatwe w montażu (byśmy mogli je samodzielnie złożyć i zamontować),
- były bezpieczne i dostosowane nie tylko dla dzieci (tatuś też chciał mieć trochę frajdy),
- były ładne i pasowały do wymarzonego wnętrza (wyśniony pokój musiał być w ulubionym kolorze).
Natrafiliśmy na stronę sklepu Małpiszon, który oferował największy wybór drabinek dla dzieci i po wielu dyskusjach na linii rodzic – dziecko zdecydowaliśmy się na model Gamma Plus w kolorze biało-turkusowym. Model ten montuje się do ściany, ma wiele dodatkowych elementów do zabawy i może z niego korzystać nawet osoba dorosła (do 100 kg).
Montaż
Drabinki szybko dotarły kurierem. Zdziwiło nas tylko jedno niewielkie pudło, bo spodziewaliśmy się większych gabarytów. Okazało się jednak, że w środku niczego nie brakuje, a drabinki trzeba złożyć samodzielnie od podstaw.
Na pierwszy rzut oka wydawało się to zadaniem trudnym. Wystarczyła jednak mała selekcja elementów i wszystko stało się dla nas bardziej czytelne. Skromna, kilku punktowa instrukcja wystarczyła, by objaśnić nam każdy krok montażu. Obyliśmy się bez filmiku instruktażowego i telefonów do sprzedawcy. Skręcanie poszczególnych elementów nie wymagało używania specjalnych narzędzi – wystarczył jeden klucz. Z każdym kolejnym krokiem praca szła nam lepiej i po 2 godzinach na podłodze nie leżały już kawałki układanki, ale prawdziwe, kolorowe drabinki.
Najbardziej obawialiśmy się montażu drabinek na ścianie. Długo zastanawialiśmy się, po której stronie zamontować je, by nie stwarzały jakiegoś zagrożenia i można było z nich wygodnie korzystać. Chcieliśmy,by ściana była wolna od zbrojenia, a w miejscach zawieszania drabinek nie przebiegały żadne przewody. Istotne również było to, by przed drabinkami znalazło się miejsce na materac. To obowiązkowy element uzupełniający, pozwalający na bezpieczną zabawę.
Po przyłożeniu drabinek do ściany, upewniliśmy się poziomicą, że są wypoziomowane i odrysowaliśmy miejsca na otwory. Pozostało wybrać dobre, długie i stabilne kołki i śruby i zacząć wiercenie. Poszło gładko, więc po krótkim czasie mogliśmy zamontować drabinki na ścianie.
Pamiętaj:
- Kupując drabinki, nie zapomnij kupić materaca. Do drabinek Gamma doradzono nam materac o wymiarach 1m x 1m. Kolor materaca mogliśmy sobie dobrać do wystroju pokoju. Ten turkus jest piękny!
- Wybierając miejsce do montażu drabinek, pomiń miejsca zbyt blisko wysokich mebli (które dziecko mogłoby potrącić) czy tez zbyt blisko okna (by nie było ryzyka zbicia szyby). Ściana powinna być stabilna (ścianki karton-gipsowe odpadają). Ważna jest również przestrzeń przed drabinkami – powinna być wolna, by nie tylko mieścił się materac, ale również by umożliwiła pełne wykorzystanie funkcji drabinek (np. huśtawki).
- Bardzo ważną kwestią jest montaż drabinek, od którego zależy bezpieczeństwo użytkowania tego sprzętu. Dobierz odpowiednie do danej ściany kołki z wkrętami (nie ma ich w zestawie).
Pierwsze testowanie
Testowanie drabinek zaczęliśmy od siebie. Wykorzystaliśmy czas, że w domu nie było dzieci i mogliśmy najpierw sami sprawdzić bezpieczeństwo i użyteczność sprzętu. Mimo naszych, dorosłych kilogramów – drabinki nie drgnęły, a mocowania linek zapewniły pełną stabilizację elementów wiszących.
Najważniejsza testerka wkroczyła do akcji dnia następnego. Ponieważ drabinki gimnastyczne znajdują się niemal na samym wejściu do pokoju, cała reszta już nie miała dla niej znaczenia (ani nowe biurko, ani nowe dekoracje). Nasza małpka od razu wskoczyła na drabinki i …. już zejść nie chciała. Pierwszego dnia przed snem powiedziała, że boi się, że to tylko sen i jak się obudzi drabinek już nie będzie. Na szczęście następnego poranka nadal tkwiły w ścianie 🙂
Cieszę się, że wybraliśmy drabinki gimnastyczne z różnymi dodatkami, bo każdy element budzi zachwyt i jest maksymalnie eksploatowany. Huśtawka-talerz jest miejscem odpoczynku i relaksu, koła gimnastyczne sposobem na doskonalenie przewrotów w powietrzu i wzmacniania mięśni rąk, drabinki służą do ćwiczenia zwisów, a lina do wspinania się mobilizuje wszystkie mięśnie do współpracy. Obręcz dla koszykówki to dodatkowa atrakcja i ćwiczy celność. Całość świetnie wpływa na koordynację ruchową, wytrzymałość, poprawną postawę, siłę i gibkość. Taka mini siłownia w domu.
Estetyka
Nie byłabym kobietą, gdybym nie wspomniała o wyglądzie drabinek. Te, które wybraliśmy, świetnie wpisały się w projekt pokoju i jego kolorystykę. Drabinki gimnastyczne są pięknie wykończone, mają żywe kolory, a kolorowe liny dodają jej tylko fajnego sznytu. Całość ładnie prezentuje się na ścianie pokoju i budzi zachwyt naszych gości.
Bezpieczeństwo
Bezpieczeństwo ponad wszystko. Bardzo się cieszę z wyboru, bo już wiem, że był słuszny. Wybraliśmy certyfikowane drabinki, posiadające wszelkie zabezpieczenia – dodatkowe podpory poprzecznych elementów, osłony na metalowe śruby, antypoślizgowe materiały na szczeblach, stabilny sposób montażu. Same linki z elementami wiszącymi mają bardzo przemyślane mocowanie – specjalne blaszki blokują je przed wysuwaniem. Materac też był strzałem w dziesiątkę. Zeskok z drabinek jest dobrze amortyzowany, a upadek z huśtawki (zaliczyłam ja) okazał się nie być bolesnym 😉
Tyle frajdy!
Drabinki są z nami już kilka dni. Widzę bardzo pozytywną zmianę w życiu naszej rodziny. Sprzęt wyparł wiele innych rozrywek np. siedzenie w telefonach czy granie na komputerze. Musiałam wprowadzić w domu zasadę, że nie wchodzi się na drabinki podczas jedzenia, bo moje dzieci nawet próbowały jeść, huśtając się. To, co cieszy mnie – matkę najbardziej, to korzyść dla zdrowia i dobrego samopoczucia. Młodsza córka przestała robić swoje akrobacje na oparciach kanap i wdrapywać się na mało stabilne meble i teraz doskonali swoje umiejętności w bezpiecznych warunkach. Gdy wraca z treningu akrobatycznego może poćwiczyć nowe rzeczy na swoich własnych drabinkach. Coraz lepiej idzie jej stanie na rękach czy akrobacje na kołach gimnastycznych. Coraz dłużej wytrzymuje w zwisie na drążku i zaczęła ćwiczyć podciąganie. Poprawiła swoją siłę i wytrzymałość, wydaje się też z każdym dniem coraz bardziej gibka. Wszystkie te umiejętność dodają jej pewności siebie na treningach w grupie, bo czuje się mocniejsza niż wcześniej. Mimo tego, że drabinki znalazły swoje miejsce w pokoju młodszej, starsza córka też z nich korzysta. W jej przypadku to szczególnie dobroczynne dla zdrowia. Z racji wady postawy, ma zalecenia ćwiczeń korygujących. Wiele z nich może samodzielnie wykonywać na drabinkach, więc nie musimy już tak często jeździć na zajęcia do sali rehabilitacyjnej. Trudno nie wspomnieć również o tatusiu, który drabinki upodobał sobie, jako miejsce codziennego treningu. Ponieważ sprzęt wytrzymuje obciążenie do 100 kg, możemy korzystać z niego wszyscy. Może i ja się kiedyś przekonam do jego odchudzających właściwości 😉
Póki co, nasz mały małpi gaj cieszy się dużą popularnością – wśród nie tylko naszych, ale i znajomych dzieci – więc coś czuję, że niedługo zagości też w wielu innych domach, poskramiając najtrudniejszą do ujarzmienia dziecięcą energię.
Drabinki, które przetestowaliśmy, można kupić tutaj >>> https://malpiszon.pl/sklep/