Tezę tę popierają lekarze zajmujący się medycyną sportową. Naukowcy z Uniwersytetu w Michigan po zbadaniu wielu kobiet, które rodziły naturalnie, są pewni, że poród odcisnął na ich organizmach trwałe piętno a obrażenia, których doznaje kobieta podczas porodu, bywają gorszymi urazami niż te powstałe w wyniku sportów ekstremalnych. W 15% przypadków te urazy są trwałe i nieuleczalne.
Badania zostały przeprowadzone za pomocą rezonansu magnetycznego, który zwykle wykorzystuje się w diagnostyce medycyny sportowej. Nie ma w tym nic dziwnego, skoro poród naturalny to prawie sport wytrzymałościowy. Badania kobiet zaraz po porodzie pokazały, że 25% badanych doznało wewnętrznego złamania lub pęknięcia w układzie kostnym łonowym albo uwidoczniono płyn w szpiku kostnym. U ponad 65% kobiet wykazano nadmiar płynu w mięśniach a u 41% doszło do naderwania mięśni miednicy. Wszystko to świadczy o długotrwałym ciężkim napięciu mięśni. Co ciekawe, takie mikro urazy choć są normą, prawie nigdy nie są ujawniane i kobiety tkwią w nieświadomości. W połogu nie robi się takich badań a ewentualne dolegliwości bólowe, które męczą kobietę, zwykle uzasadnia się jako zjawisko naturalne i przejściowe.
Można sądzić, że takie mikro urazy powstałe w trakcie porodu bywają gorsze niż te ujawniane po przebiegnięciu maratonu. Do tego dochodzi jeszcze trudność związana z psychiką. Psychicznie maraton łatwiej przebiec, bo biegnący ma świadomość ile drogi mu zostało do końca i jak ma rozłożyć swoje siły. W porodzie jest to niemożliwe, bo ten jest nieprzewidywalny. Tym samym trudniejszy do pokonania i psychicznie wyczerpujący.
Inną kwestią jest to, że do maratonu łatwiej się przygotować. Zanim podejmiemy się startu, odbywa się przecież wiele podobnych prób. W przypadku porodu, nie ma wcześniej możliwości spróbowania, jak to jest, dlatego nie da się być na niego gotową. Można zatem z całą pewnością stwierdzić, że to sport ekstremalny. Bardzo ekstremalny…