Poleciła mi go położna. To film z 2009 r. więc pewnie część z was go już widziała. W drugiej ciąży, postanowiłam sobie go przypomnieć. Polecam seans wszystkim parom spodziewającym się dziecka!
W filmie przeplatają się historie par z wielu zakątków świata. Wszyscy są tuż przed rozwiązaniem. Każdy wybiera nieco inną drogę przyjścia swojego dziecka na świat.
Obawiałam się, że bardzo nachalne będą tu sceny porodów – sama boję się tego momentu i nie chciałam się sztucznie nakręcać. Ale nie. Oczywiście porody są ważną częścią tego filmu, bo w końcu taki jest jego sens, ale pokazane są bardzo dyskretnie – na tyle, na ile poród może być dyskretny. To wszystko zależy oczywiście zależy od stopnia wrażliwości, ale myślę, że jest ok. Nie to jednak jest w filmie najważniejsze. Ma on taki trochę mistyczny klimat, co podkreśla muzyka i wątek łączący wszystkie pary: zaćmienie. Ponoć wtedy na świecie pojawia się najwięcej dzieci…
A to, co filmie mówią jego twórcy:
Zgodnie z talmudyczną legendą dziecko, przychodząc na świat, pamięta swoje poprzednie życie, ale anioł, który towarzyszy narodzinom, nakazuje mu zachować tę wiedzę w tajemnicy. Kładzie palec na ustach niemowlęcia, aby mogło o wszystkim zapomnieć. Anielski dotyk poprzedza pierwszy krzyk dziecka i pozostawia ślad – niewielkie wgłębienie pomiędzy górną wargą a nosem…
Oto narodziny w skali całej planety pokazane na wielkim ekranie. Różnice pomiędzy wieloma krajami, społeczeństwami i kulturami podczas tego najpiękniejszego i najbardziej niezwykłego dnia. W ciągu 24-godzin na całej ziemi losy kilku bohaterów przecinają się w tej wyjątkowej, a zarazem wspólnej dla nich chwili – kiedy dziecko przychodzi na świat. Film z udziałem rzeczywistych bohaterów jest świadectwem tego magicznego momentu początków życia. Odkrywa uniwersalizm narodzin, które są przecież tak niepowtarzalne i różne jak każdy z nas. Historia toczy się na pięciu kontynentach, od najsłabiej rozwiniętych, zacofanych regionów po obszary najbardziej zurbanizowane.
Zobacz zwiastun filmu: