Czytam sobie różne artykuły na temat tego zdjęcia, czytam komentarze. Zastanawiam się czemu to zdjęcie wywołało tyle emocji? Pruderia?
Historia tego zdjęcia jest bardzo prosta. Wykonała je fotografka Helen Aller. Blizna, przypomina bohaterce fotografii o koszmarze jaki wiązał się z cesarskim cięciem, ale jednocześnie jest świadectwem tego, że dzięki niej żyje ona i jej dziecko. A to najważniejsze (cięcie cesarskie nie było planowane, było następstwem komplikacji podczas porodu).
Jak wygląda cięcie cesarskie FILM >>
W ostatnim czasie bardzo dużo mówi się o cięciu cesarkim – głównie w kontekście „cesarki na życzenie”. Tu jednak dyskusję wywołał sam fakt cięcia cesarskiego, a nie jak do niego doszło. Do tej pory świat zdawał się go nie widzieć. Temat tabu. Wszyscy mówili o „jakimś tam” cięciu, ale była to pełna abstrakcja. Czy nikt nie wiedział, że cięcie to faktycznie cięcie? Tak wiele kobiet nosi nad swym łonem podobną bliznę, ale dopiero kiedy została ona pokazana światu, ten się strasznie tym zbulwersował.
Tylko poród naturalny daje mamie spełnienie? >>
Zastanawiam się o co chodzi? Pruderia? To tak jak z hemoroidami – wszyscy o nich mówią (łącznie z pięknymi i estetycznymi reklamami tv) ale nikt ich przecież nie ma. Temat wstydliwy.
Tylko cesarka! Poród siłami natury szkodzi matce i dziecku! >>
Nie wiem skąd się wzięło to oburzenie? Macie jakiś pomysł? Przecież cesarka to już coś naprawdę bardzo naturalnego… Takie czasy.