Stoję przed dylematem związanym z porodem rodzinnym. Mój mąż bardzo, by chciał być obecny przy wszystkim, ale ja mam obiekcje. Nie wiem czy jego obecność mi pomoże czy raczej zaszkodzi – przecież i tak za mnie nie urodzi. Co Wy uważacie? Rodziłyście przy swoich partnerach? Było warto?
Szczerze polecam poród z facetem. Wydaje mi się, że przez męczarnię które kobieta przechodzi nabiera do niej większego szacunku. Mój mąż z natury jest twardym facetem. Po pierwszym porodzie jak wrócił do domu to płakał ile kobieta musi się wycierpieć żeby urodzić dziecko. – Ola K.
Mężczyzna siedzi obok, wspiera, trzyma za rękę. Może się zmieniać np. Z mamą lub przyjaciółką w trakcie… Ogólnie ja czułam się bezpieczniej, bo nie zawsze była pielęgniarka czy lekarz obok łóżka a jak coś nie daj Boże zaczęłoby się dziać na ktg, to ma kto pobiec … Paulina Z.
Polecam! Masz kogoś znajomego obok siebie i lepiej według mnie położne traktują rodzącą.- Sylwia M.
Ja bym sobie bez niego rady nie dała, tak samo jak bez pokoju rodzinnego! Miałam trudny poród z krwotokiem, więc on się młodą zajmował dwa dni…. A podczas porodu wspierał, pomagał na piłce, ja wymiotowałam cały czas, więc miał mi kto miskę trzymać. – Natalia J.
Mój mąż mi pomógł bardzo dużo. Przy pierwszych dwóch porodach nie był, z pierwszym – urodziłam i akurat wszedł, z drugim – był za granicą. Rodząc córkę był od początku w sali, brałam prysznic, był przy mnie, rozmawialiśmy, czas szybciej minął, pomógł mi się ubrać – Karolina Z.
Mój podawał wodę, oblewał mnie nią, gdy tego potrzebowałam. Masował plecy, gdy leżałam bokiem jak położna kazała 😉 wspierał i rozśmieszał, przez to poród wspominam dobrze i jeżeli następnym razem bd rodzić, to tylko z partnerem 😉 – Karolina R.
Mój przy pierwszym porodzie tylko siedział. Położne nawet nie zapytały, czy chce pępowinę przeciąć. A przy drugim to trzymał mnie za rękę, przecinał pępowinę i żartował sobie z położną. Ale położna z natury fajna, więc może dlatego poród był łatwiejszy i przyjemniejszy. – Ola K.
Ja też polecam. Miałam skurcze z kręgosłupa i masował mi na skurczu, bardzo wspierał i pomagał. Gdy zdecydowali się na cc, zaproponowali mu żeby poszedł ze mną, ale nie miał na tyle odwagi i czekał na córeczkę, którą zaraz po porodzie oglądał z lekarzem.. – Marcelina R.
Siedział przy mnie, potem poszedł ze mną pod prysznic, nie nie mył się ze mną, tylko patrzył i oblewał mnie wodą. A jak się zaczęło, trzymał mnie za rękę i trzymał mi głowę, no i już jak dzidzia była na świcie to pępowinę przeciął – oprócz niego była jeszcze moja mama i jego mama.- Daria S.
Dokładnie! Wspiera – jak masz bóle z krzyża to masaż pomaga, mój narzeczony był ze mną i bardzo się z tego cieszę, te piękne chwile przeżył razem ze mną, przeciął pępowinę. Dał radę do końca 😀 – Natalia Ś.
Mój to nawet bawił się w położną 😀 dezynfekował mnie przed szyciem hahaha a poza tym pomógł mi w wielu rzeczach – tu wody mi podał, tu mi czółko powycierał, podtrzymywał głowę itd. 😀 – Anna G.
Ja wiem, że gdyby nie poród rodzinny, nie wiem czy psychicznie dałabym radę urodzić a przynajmniej byłoby mi bardzo ciężko. Jak dla mnie poród rodzinny powinien być wręcz obowiązkowy a na pewno już darmowy …- Angelika Ch.
Mój mąż był przy porodzie, wspierał mnie, trzymał za rękę, uspokajał, robił okłady… jego pomoc była nieoceniona <3 jestem mu wdzięczna za to, że mnie nie zostawił w tej chwili 😉 – Aneta W.
Mój narzeczony miał być, ale jak się zaczęło, zasłabł i kazałam mu wyjść bo tragedia z nim była… – Natalia K.
Mój mnie rozśmieszał. Tylko dlatego, że bardziej się bał niż ja a gadał od rzeczy jak najęty. Było fajnie, nawet położna miała ubaw. Polecam, bo było mi jakoś tak milej i sama świadomość, że jest obok w razie czego była miła. – Ewa M.
Mężczyzna? Myślę, że przy porodzie zbiera w sobie siły, żeby nie fiknąć 😉 Ogólnie polecam poród z partnerem. Dla kobiety to naprawdę ogromne wsparcie. – Anna B.
Jak najbardziej polecam, był przy mnie przez cały czas, masował po plecach, wspierał , podawał wodę, informował mnie na bieżąco na jakim etapie jestem przy parciach, przeciął pępowinę i położył mi naszego synka na klatce, nie wyobrażam sobie porodu bez jego pomocy – Patrycja K.
Mój służył swoim karkiem podczas skurczy, więc brał czynny udział w porodzie 😀 do tego mega mnie wspierał, dodawał siły i oczywiście przecinał pępowinę 🙂 nie wyobrażam sobie porodu bez niego 🙂 – Monika W.
A mój tylko stał i się patrzył… Wolałabym sama rodzić… – Magdalena M.
Mnie mój wkurzał dosłownie. Gdybym jeszcze raz rodziła, to zdecydowanie sama. – Aneta A
Zależy od faceta. Jak któraś jest Zosia samosia, to jej porodu rodzinnego nie polecam, bo to więcej szkody niż pożytku. – Marta D.
Zanim się zdecydujesz, idźcie razem do szkoły rodzenia. Dzięki niej łatwiej Ci będzie podjąć decyzję. – Ania S.
Urodziłam w 40+6. Miałam poród rodzinny. Powiem tak, że nie wyobrażam sobie, żeby męża ze mną nie było. Cały czas mnie wspierał, przypominał o jakże ważnym oddychaniu, dawał mi tyle energii, że urodziłam siłami natury nie stosując znieczulenia. –Daria K.
Ze mną przy porodzie był mój mąż i jego obecność bardzo mi pomogła – niby nic takiego nie robił, ale sama jego obecność bardzo mnie uspokoiła, w takich chwilach zwykle trzymanie za rękę działa cuda! Jeżeli miałabym rodzic drugi raz bez męża nigdzie się nie wybieram i nie wyobrażam sobie żeby mogło go nie być przy mnie. – Magda K.
Tak bardzo bardzo polecam. Mój mąż był zachwycony szczęśliwy i wzruszony. A ja miałam poczucie bezpieczeństwa, że nie jestem sama. Po porodzie dostałam mnóstwo buziaków i pochwały od męża. Jestem mu bardzo wdzięczna, że był przy Nas w tak ważnej chwili. – Karolina P.
Jak dla mnie poród rodzinny to ogromna pomoc. Przy mnie była mama i narzeczony prawie od samego początku, przyjechali jak było jakieś 3cm rozwarcia i byli ze mną do końca. Kiedy któreś z nich np. odkładało picie i puściło moją rękę a akurat szedł skończ bolało dużo bardziej niż jak byli oboje i trzymali mnie za ręce, nie wyobrażam sobie że miałoby ich przy mnie nie być . – Patrycja P.
Nie wyobrażam sobie innego. Tylko rodzinny! Pomimo prywatnej położnej warto mieć w tych chwilach kogoś bliskiego, choćby po to żeby czuć się bezpieczniej i wiedzieć że nie jest się samej. Polecam. – Sandra P.
Mój mąż nie chciał na początku być przy porodzie. Wszyscy „straszyli „ go ze zemdleje, nie wytrzyma tego. Ale zdecydował się pójść. Był przy mnie cały czas i powiem szczerze ze nie wyobrażam sobie żeby go tam mialo nie być… – Daga K.
Mój partner był ze mną przez cały poród. Od momentu jak zaczęły się delikatne skurcze o 3 w nocy do samej 10.05 aż pojawił się Nasz synek na świecie. Bardzo duże wsparcie , starał się rozbawić gdy ja cierpiałam z bólu a już później płakał, bo nie mógł patrzeć przez co przechodzę. A miałam co „wypchnąć „ bo urodziłam SN synka z wagą 4300g i 58cm 🙂 polecam jak najbardziej poród z bliską osobą! – Ela K.
U nas mąż przed porodem był zdecydowanie na nie. A potem jak się zaczęło – no ubrał wdzianko i był ze mną cały czas. Myślę, że pewnie dałabym radę sama, ale jego wsparcie bardzo się przydało. Sam fakt, że jest się do kogo przytulić, chwycić za rękę jak były mocne skurcze. A po porodzie pomógł się umyć, ubrać. Wydaje mi się, że to zbliża. – Anna M.
Uważam, że wsparcie partnera przy porodzie jest nieocenione. Nie wyobrażam sobie rodzić samotnie. Sama obecność drugiej osoby dużo daje. Ale chodzi też o praktyczną pomoc, np. podanie wody, zaprowadzenie do toalety, wytarcie twarzy ręcznikiem, itp. – Marta K.
Ja tam uważam, ze porodówka to nie miejsce dla faceta. No chyba ze bardzo chce… po co mi tak on potrzebny?żeby mu się jeszcze oberwało, jak niechcący mi się coś wymsknie w bólu? A jak zemdleje? Kto się zajmie mną??? – Katarzyna H.