Ja i sprzątanie
Ogólnie nie lubię sprzątać, nie znoszę stosowania chemii. Te „zapachy” mnie obrzydzają, a kontakt detergentów z moimi rękami (tak, rękawiczki nie zawsze są takie szczelne) kończy się suchą i swędzącą skórą. Pomijam fakt, że jak moje dzieci były malutkie, drżałam, by przypadkiem nie trafiła w ich rączki np. butelka z odkamieniaczem. W końcu maluchy są wszędobylskie.
Nie lubię też używania tysiąca produktów. Co innego do luster, co innego do mebli, do sanitariatów, do baterii łazienkowych, glazury, podłogi, płyty kuchennej, lodówki, mikrofali, okien, tapicerki…Pomijam fakt ilości pieniędzy miesiąc w miesiąc wydawanych na te specyfiki. No nie jest to fajne.
Najgorsze miejsca do sprzątania…
Nie lubię myć podłóg. W każdym pomieszczeniu inny rodzaj podłoża – drewno, terakota, gres, więc wszystko trzeba myć innym płynem. Nie znoszę też czyścić zakamarków kuchni i łazienki, w których osadza się kamień. Woda w kranie jest u mnie bardzo twarda, więc już po kilku dniach od usunięcia osadu, pojawia się kolejny. Przekleństwem są też dla mnie płytki w łazience. Widać na nich każdy zaciek, a białe fugi były białe tylko przez pierwszy miesiąc.
Oczyszczacz parowy?
O czyszczeniu pod ciśnieniem słyszałam, ale że samą parą? Co do tego byłam sceptyczna. Gdyby każdy brud schodził gorącą wodą, nie byłoby przecież potrzeby kupowania detergentów. No, ale może rzeczywiście połączenie pary z ciśnieniem to już daje inny efekt? Postanowiłam się przekonać. Ciekawe, czy da się dokładnie wyczyścić mieszkanie jednym urządzeniem?
Testuję multifunkcjonalny oczyszczacz Ariete XVAPOR DELUXE 4146
W ten weekend odpuściłam sprzątanie detergentami i postanowiłam przetestować na wszystkim nowy sprzęt. Bałam się trochę skomplikowanej obsługi, ale jak się okazało wystarczy urządzenie napełnić wodą, ustawić pokrętło mocy pary, zamontować odpowiednią końcówkę i podłączyć oczyszczacz do gniazdka. Cała filozofia to zmiana końcówek w trakcie sprzątania, by najlepiej dostosowywać je do danej powierzchni i miejsca, które chcemy wyczyścić.
Na pierwszy ogień wybrałam podłogi, bo te od zawsze pochłaniały najwięcej energii. Założyłam odpowiednią końcówkę (tę najszerszą, na którą nakłada się ściereczkę z mikrofibry) i reszta była już tylko przyjemnością.W przeciwieństwie do mycia mopem, urządzenie nie wymaga takiego wysiłku. Bardzo równomiernie oddaje parę na podłogę a sama końcówka bardzo gładko się prowadzi – zarówno po drewnianych deskach, jak i terakocie czy gresie. Fajne jest to, że podłoga jest tylko kilka sekund mokra, bo skroplona para szybko znika. Nie trzeba krzyczeć na dzieci, by nie chodziły po podłodze przez kilka minut. Czyszczące działanie pary widać było np. na tłustych plamach na podłodze w kuchni. Zniknęły po jednym zmyciu.
Ponieważ umycie podłóg mnie nie zmęczyło, od razu wzięłam się za dywan córki. Wystarczyło użyć tej samej końcówki. Córka jest alergiczką, więc musi codziennie odkurzać swój pokój, a i to nie zawsze pomaga. Przeczytałam, że gorąca para zabija skutecznie alergeny takie jak kurz i roztocza, więc po odkurzeniu dywanu, potraktowałam go jeszcze parą. Nie wiem, czy wybiła wszystkie bakterie, bo nie ma mikroskopu w oczach, ale wiem za to, że dywan zaczął pachnieć świeżością, więc to chyba naprawdę działa. Zachęcona efektem, zmieniłam końcówkę i odświeżyłam przy okazji kanapę, na której lubi polegiwać nasz kundel. I poduszki. I narzutę. No to jeszcze maskotki (tu wystarczyła prosta końcówka), bo przecież też przyciągają różne zanieczyszczenia. Na koniec jeszcze mężowi koszulę wygładziłam. Ha!
Potem przyszedł czas na łazienkę – najgorsze miejsce do sprzątania w każdym domu. Ilość zakamarków, trudno dostępnych miejsc na metr kwadratowych jest tu największa. Wymyśliłam sobie białą łazienkę, ale z perspektywy sprzątania jest ona mega niepraktyczna. Fugi nie chcą być trwale białe, a w zakamarkach wanny czy prysznica lubi osadzać się paskudny kamień, który do tej pory traktowałam silnie żrącymi płynami, które przy okazji żarły mi również drogi oddechowe. Wjechałam więc do łazienki z oczyszczaczem, założyłam odpowiednie końcówki i zaczęłam walkę z ukrytymi niespodziankami. Z kamieniem poszło zaskakująco gładko. Ciśnienie pary szybko rozbiło cząsteczki osadu, bez uszkadzania baterii czy plastikowych elementów drzwiczek od prysznica.
Zmieniłam końcówkę i wyczyściłam jeszcze smugi na szybie od prysznica i płytki na ścianie. Potem wzięłam się za fugi i tu jeszcze bardziej spektakularny efekt! Moje fugi odzyskały biel! Wystarczyło przejechać po nich odpowiednią końcówką ze szczoteczką (efekt działania pary pod ciśnieniem plus dodatkowe pocieranie) i voila! Zobaczcie.
Tak mi się spodobało obserwowanie tego efektu przed i po, że poszłam do kuchni poćwiczyć to na zlewie. Tez się udało! Doczyściłam wszystko, z czym nie mogłam sobie poradzić bez użycia silnego odkamieniacza. A tu proszę, udało się samą wodą!
Fajnie wiedzieć, że zacieki na wannie, baterii, prysznicu, w narożnikach kabiny czy na płytkach można tak łatwo usunąć, nie trując chemicznymi oparami siebie i reszty rodziny. Bardzo podoba mi się w oczyszczaczu też to, że nie daje on tylko efektu wizualnego, ale naprawdę wybija bakterie i alergeny niewidoczne dla oka. Przyjemna to świadomość, że w mieszkaniu jest mniej tych wszystkich zagrożeń. Szczególnie, jeśli ma się w domu alergika.
Najważniejsze cechy oczyszczacza?
Zalety:
- Uniwersalność – dzięki licznym końcówkom i przedłużkom, możemy wyczyścić niemal każde miejsce i każdą rzecz w domu. Duży plus za pojemnik na końcówki montowany pod urządzeniem. Super wygoda.
- Łatwość w obsłudze – korzystanie z tego urządzenia to żadna filozofia, końcówki się łatwo nakładają, sprzęt jeździ gładko na kółeczkach, kabel jest długi, więc nie trzeba przepinać co chwila do innego gniazdka.
- Skuteczność – dywan, poduszki, tapicerka, maskotki, koszula -odświeżone. Fugi, zakamarki zlewu i wanny – świetnie wyczyszczone z osadu.
- Bezpieczeństwo – nie zużyłam nawet odrobiny detergentu, nie musiałam zakładać rękawiczek, nie poparzyłam się.
- Ekologiczność – urządzenie czyści zwykłą parą wodną, na dodatek tej wody trzeba niewiele. Na wyczyszczenie całego mieszkania wystarczyło jedno napełnienie pojemnika z wodą.
- Przystępna cena – urządzenie kosztuje tyle co niedrogi odkurzacz.
Wady:
- im mniejszą końcówkę nałożymy, tym wyrzut pary głośniejszy (za to mycie większych powierzchni bezgłośne)
- brak sygnalizacji dźwiękowej gotowego do działania urządzenia (jest tylko światełko).
Czy i komu polecam?
Polecam. Oczyszczacz parowy XVAPOR Deluxe Ariete przyda się każdej mamie, która nie lubi marnować życia na sprzątanie. Także takiej, co chciałaby ograniczyć stosowanie w swoim domu chemii czyszczącej. To również idealna opcja dla tych, którzy mają w domu alergików. Urządzenie zabija zarazki i usuwa alergeny z trudnych miejsc. Uważam, że to również świetny sprzęt dla posiadaczy zwierząt futerkowych, które od czasu do czasu pozostawiają po sobie pamiątki. Zdezynfekowanie podłogi czy odświeżenie tapicerki jest teraz dużo łatwiejsze.