Na początku więc traktowałam to jako misję i kolejne zadanie do wykonania w dorosłym życiu. Gdy jednak zaszłam w ciążę, a potem urodziłam swoje pierwsze dziecko, moje podejście do macierzyństwa przestało być dla mnie tak pragmatyczne. Pojawiły się uczucia wyższe. Bycie mamą przestało być zadaniem do wykonania, a stało się sensem całego mojego życia.
Co mi dało macierzyństwo?
SPOIWO
W naszym związku nigdy nie brakowało miłości, a jednak dzieci uczyniły go trwalszym i silniejszym. Łączą nas już nie tylko wspomnienia, zainteresowania, punkt widzenia, ale przede wszystkim dzieci, które są mieszanką naszych genów. Dzięki dzieciom jesteśmy jeszcze bliżej siebie, jeszcze bardziej nam na sobie zależy i zawsze stoimy po tej samej stronie. Razem możemy wszystko.
SENS
Nie wiem, co by było moim celem w życiu, planem, do którego bym dążyła, gdybym nie była mamą. Może by to były kwoty pieniędzy, które chciałabym zdobyć, może stanowiska na ścieżce kariery, może nowe buty czy wycieczka na koniec świata. Płytkie pragnienia. Dziś moje cele to wychowanie dzieci na dobrych i mądrych ludzi, stworzenie warunków do ich rozwoju, wspieranie ich pasji, realizowanie dziecięcych marzeń i dbanie o ich bezpieczeństwo i zdrowie. Nie ma nic bardziej motywującego niż cel w postaci szczęścia dziecka. A że to szczęście daje mi ogromną satysfakcję? To tylko taki „bonus”.
BEZWARUNKOWA MIŁOŚĆ
Miłość dziecka to miłość niezwykła. Dziecko kocha bez stawiania warunków, to uczucie się w nim naturalnie rodzi i nie trzeba o nie zabiegać. Dziecięca miłość to miłość szczera, oddana, prostolinijna, głęboka. Dziecko traktuje cię jak ideał. Dla niego nie masz wad i zawsze będziesz najważniejsza. Poczucie, że stanowi się dla kogoś wzór i największy autorytet, choć rodzi odpowiedzialność, to również napełnia serce optymizmem.
PEWNOŚĆ SIEBIE
Dziecko przywraca wiarę w siebie. „Mamo, dasz radę”, „ty robisz to najlepiej”, „ty umiesz wszystko”, „jesteś najlepsza” – to lepsze od wykładów motywacyjnych. Na dodatek, słowa te wypowiadane są zawsze szczerze i z przekonaniem. Dla dziecka mogę góry przenosić i szczyty zdobywać. Bo nawet jeśli mi się nie uda, nie usłyszę krytyki – w zamian poczuję dziecięce rączki rzucające mi się na szyję, które zmotywują do podjęcia kolejnej próby.
MĄDROŚĆ
Żadna szkoła i żadne studia nie nauczą cię tyle, co własne dziecko. I nie mam tu na myśli oczywistości takiej jak pielęgnacja noworodka czy znajomość bohaterów bajek Disneya. Dziecko nauczyło mnie czegoś o wiele ważniejszego – tego, co w życiu jest naprawdę istotne. Jestem mądrzejsza niż kilka lat temu i nie ryzykuję swoim zdrowiem czy życiem. Nie gnam ślepo za powierzchownym szczęściem, szukam dobra w ludziach, postępuję tak, jakbym chciała, by postępowały moje dzieci.
ALTRUIZM
Nigdy nie byłam egoistką, ale prawda jest taka, że każdy z nas lubi czasem myśleć tylko o sobie. Dzięki dzieciom takie myślenie jest już dawno za mną. Najpierw zaspokajam potrzeby swoich bliskich, dopiero myślę o swoich. Czuję się wrażliwsza na krzywdę innych niż kiedyś. Nie umiem patrzeć obojętnie na chore dzieci – staram się pomagać na miarę swoich możliwości i uwrażliwiać na to moje córki. Już wiem, że wartość człowieka to nie to, ile możemy mieć, ale to ile możemy dać innym.
RADOŚĆ Z BYLE POWODU
Do tej pory nie zdarzyło mi się, by ślimak idący po ogródku czy kwitnący kwiatek sprawiały mi taką radochę jak teraz. Uwielbiam pokazywać moim dzieciom takie drobne szczęścia i piękno świata, które mało kto dostrzega. Widząc, jak cieszy je wycinanie i ozdabianie pierników przed świętami czy płatki śniegu lądujące zimą na ich noskach, sama zachwycam się życiem.
ODWAGA
„Na co dzień jestem miła i sympatyczna, ale jeśli skrzywdzisz moje dzieci, odkryjesz mroczne oblicze mojej osobowości”. Bardzo utożsamiam się z tym tekstem, bo każda mama wie, że w obronie dobra swoich dzieci jest gotowa na wszystko. I nieważne, czy chodzi tu o zasłanianie swoim ciałem dziecka, do którego podbiega agresywny pies, czy przeciwstawienie się obowiązkowi szkolnemu 6-latków w obliczu ewidentnej niedojrzałości emocjonalnej mojego dziecka. Mam odwagę mówić głośno co myślę, nie boję się walczyć o to, co mi się należy. Nawet kosztem uznania mnie za wariatkę.
DUMA
Najpierw była duma, że udało mi się przeżyć poród. Potem była duma, że takie ładne dziecko stworzyliśmy. Kolejne poczucia dumy to wszystkie pierwsze razy naszego dziecka – pierwsze słowo, pierwszy krok, pierwsza noc bez pieluchy, pierwszy ząbek itd. Dziś mogę powiedzieć, że ilość tych dumnych momentów rośnie proporcjonalnie do wieku dziecka. Bo teraz to nie tylko kolejna piątka w dzienniczku czy wygrany szkolny konkurs. Dumą przepełnia mnie każda chwila, jaką spędzam z dziećmi. Codziennie odkrywam to, jak się zmieniają, jak dojrzewają, jak się starają, jak wiele umieją. Serce rośnie!
SZCZĘŚCIE
To taka oczywistość. Macierzyństwo to prawdziwe szczęście. To takie poczucie, że ma się już wszystko, co najważniejsze, a największym pragnieniem jest mieć to zawsze. Dlatego obecnie mam już tylko jedno marzenie. Po prostu – chwilo, trwaj!
A Wam, co dało macierzyństwo?