Zamiast ekscytacji przygotowaniami na narodziny dziecka, Marta czuła narastającą frustrację i lęk. Nie chciała kupować ubranek, wybierać imienia ani rozmawiać o ciąży. „Bałam się, że nie pokocham tego dziecka. Co gorsza, bałam się, że nie będę tego w stanie nawet udawać” – wyznaje.
Pierwszy krok do zrozumienia swoich uczuć
Marta postanowiła podzielić się swoimi obawami z najbliższą przyjaciółką. „Nie wiedziałam, czy ktokolwiek mnie zrozumie. W końcu to brzmi strasznie: Nie chcę mojego dziecka. Ale musiałam to z siebie wyrzucić”. Ku jej zdziwieniu, przyjaciółka zamiast oceniać, uważnie jej wysłuchała i zasugerowała, by porozmawiała z psychologiem.
Podczas kilku sesji Marta zaczęła przyglądać się swoim emocjom. Okazało się, że za jej rozczarowaniem kryły się nie tylko niespełnione oczekiwania, ale także stereotypy i obawy. „W mojej głowie chłopcy byli odlegli, trudni do zrozumienia. Bałam się, że nigdy nie znajdziemy wspólnego języka, bo… nie miałam wzorca. Sama dorastałam tylko z siostrami”.
Pierwsze poruszenie serca
Moment przełomu nastąpił, gdy Marta poczuła pierwsze ruchy dziecka. „To było jak ciche przypomnienie, że noszę w sobie życie, niezależnie od tego, czy jest to chłopiec, czy dziewczynka. To mnie otrzeźwiło”. Zaczęła czytać o relacjach z synami i zrozumiała, że miłość rodzica do dziecka nie opiera się na płci, ale na więzi, która rośnie z czasem.
„Zaczęłam mówić do brzucha, opowiadałam mu o swoim dniu. Powoli kupowałam pierwsze rzeczy, choć nie było to łatwe. Każdy taki gest był małym krokiem w stronę akceptacji” – mówi Marta.
Kiedy wszystko się zmienia
Gdy po porodzie po raz pierwszy przytuliła syna, wszystkie wcześniejsze obawy przestały mieć znaczenie. „Spojrzałam na niego i zrozumiałam, że to on był tym, na kogo czekałam. Nie córka, nie ktoś z moich wyobrażeń – tylko on, mój syn, moje dziecko”.
Dziś Marta śmieje się z tamtych obaw. Jej syn, Krzyś, ma trzy lata i jest jej największym przyjacielem. „Codziennie pokazuje mi, jak bardzo się myliłam. Jest czuły, zabawny i nie wyobrażam sobie życia bez niego. Czasem myślę, że los dał mi syna, bym mogła przejść tę przemianę – nauczyć się kochać prawdziwą osobę, a nie marzenie”.
Marta zdecydowała się podzielić swoją historią, by wesprzeć inne mamy, które mogą czuć podobnie. „Twoje emocje nie są złe ani wstydliwe. To naturalne, że czasem trudno pogodzić się z tym, co niesie życie. Ale miłość do dziecka przychodzi wtedy, gdy poznajesz jego prawdziwe oblicze. Uwierz, że ono zmieni Twoje serce”.