Mamusie, chciałabym poznać waszą opinie na temat pewnej sprawy. Nie musicie się ze mną zgadzać, ale proszę mnie nie obrażać. W sobotę poszłam z koleżanką na urodziny do jej koleżanki, do knajpki. Córcia (5 miesięcy) została w tym czasie z tatą w domu. Wróciłam nad ranem co prawda, ale wyszłam późno bo około 23. Nie upiłam się, potańczyłam, wypiłam kilka lampek wina i tyle. Cała rodzina mojego chłopaka teraz ma mi to za złe. Teść powiedział, że on nie rozumie jak się może matka tak zachować, dodam że mój chłopak nie raz sobie wychodzi i jest wszytko ok. Ale ja nie mogę, bo on pracuje i mu się należy. A ja tego zdania nie podzielam. Jestem matką, a nie zakonnicą i co? Mam siedzieć do 18-tki dziecka w domu? Bez przesady! Zostawiłam dziecko z ojcem, a nie z obcym człowiekiem. Tym bardziej że sam chłopak nie ma mi za złe tego, że wyszłam – tylko jego tatuś najbardziej się wtrąca. Ja już nie wytrzymuję, będę słuchać teraz kazań jaka jestem wyrodna matka i w ogóle, a ja naprawdę nie czuję się winna. W domu też wykonuję pracę, sprzątam gotuję, zajmuje się dzieckiem 24/h. Mam prawo wyjść i się zrelaksować, odpocząć od pampersów, kup i tak w kółko. A wy jak myślicie?
Czy mama ma prawo się zabawić?
Czy mama ma prawo czuć się nadal kobietą? Czy wypada jej zabalować? Posłuchajcie jednej z naszych mam.
-Reklama-
-Reklama-