I pomyśleć, że przed ciążą, hasło „zakupy”, wywoływało u mnie gęsia skórkę i szybsze bicie serca. Uwielbiałam godzinami przebierać, mierzyć i oczywiście kupować. Nowe rzeczy na wieszakach w szafie ekscytowały, a założone wprawiały w dobry humor. Dziś nie bardzo pamiętam tu uczucie. Dziś jestem w ciąży, a zakupy ubraniowe stały się dla mnie prawdziwą zmorą. Dlaczego?
Wybór między brzydkim a nieładnym
Mam wrażenie, że ciężarne to bardzo zapomniana grupa docelowa dla firm ubraniowych. Dlaczego tak bardzo się nas olewa? Przecież nadal jesteśmy kobietami i mimo brzuszków nadal kochamy modę. Nie psuje się nam gust – to wy – producenci ubrań ciążowych – nam go psujecie, proponując strasznie obciachowe ciuchy. Dżinsy z szerokimi nogawkami? To było modne 10 lat temu! Tuniki z brokatem czy też bluzki kopertowe? Dobre dla cioć po sześćdziesiątce. Ogrodniczki? Naprawdę uważacie, że to jakiś must have ciężarnej??? Chyba tylko w starych amerykańskich filmach.
Dlaczego nam to robicie? A potem się wszyscy dookoła dziwią, że kobiety w ciąży nie dbają o swój wygląd i chodzą w ubraniach swoich facetów. Sorry bardzo, ale czasem wolę założyć sportową bluzę swojego męża niż tę paskudną szaroburą sukienkę na szelkach z waszej nowej kolekcji.
Męczący spacer po galerii
Ciąża wyklucza nas z zamawiania ubrań online. Wszystko trzeba przymierzyć, bo brzuch brzuchowi nierówny. Dlatego chcąc nie chcąc, musimy łazić godzinami po centrum handlowym, przeciskać się między wąskimi regałami, słabnąć w kolejkach i wyczyniać dziwne akrobacje w przebieralniach. Sama przyjemność! A jeszcze jak dojdzie do tego problem z pęcherzem, to zakupy są już w ogóle pełne atrakcji. Co jak co, ale rozkład łazienek w mojej galerii handlowej znam jak własną kieszeń.
Niczym w gabinecie krzywych luster
Nie znam osób, które lubią przeglądać się w lustrach stojących w sklepowych przymierzalniach. W ciąży jest jeszcze gorzej. Paskudne światło, które dobitnie podkreśla nasze rozstępy i celulitis. Lustra mające tendencję spłaszczania, jeszcze bardziej nas poszerzają. Za każdym razem jak stoję z tym swoim 7-miesięcznym brzuchem w przymierzalni, chce mi się płakać. I to wcale nie z powodu wzruszenia na myśl o zbliżającym się porodzie…
Nic nie pasuje
Te rozmiary są do kitu. To, że przed ciążą miałam S, nie oznacza, że teraz sobie wybiorę ciążowe S. Dupa urosła, nogi jakieś takie spuchnięte się zrobiły i nawet największa chęć wbicia się w wąskie spodnie, po której następuje usilna próba wciśnięcia mego cielska w nogawkę, daje marne rezultaty. Ja nie wiem, gdzie oni znajdują te ciężarne modelki w rozmiarze XS, które z wizerunkiem przeciętnej ciężarnej niewiele mają wspólnego. Czy naprawdę możliwe jest, by w czasie ciąży urósł jedynie brzuch? I do tego taki kształtny, perfekcyjnie okrągły niczym piłka od siatki?
Ceny jak za Pradę
Też zauważyłyście, że ciążowe ciuchy są mega drogie? Że określenie „ciążowe” sprawia, że pierwotne ubrania kosztuje stówę lub dwie więcej? Weźmy na przykład zwykłe dżinsy. Przed ciążą kupowałam je po 150 zł, teraz muszę na nie wydać stówę więcej. Za co? Za tę paskudną wstawkę na brzuch i obleśne szerokie nogawki? Albo sukienka wizytowa. Lichy materiał, niemodny krój, a płacę jak za złoto. Gdybym przed ciążą ubierała się za tyle kasy, to w mojej szafie nie wisiałyby ciuchy z sieciówek, ale prawdziwe perełki od projektantów. Serio, gdzie tu logika? Przecież my tych ubrań potrzebujemy tylko na kilka miesięcy. W takich momentach cieszę się, że moda oversize ciągle rządzi i mogę sobie kupować ubrania w normalnych sklepach i po normalnych cenach. Bez tego drogiego określenia „ciążowe”.
Też tak macie?
Zobacz jeszcze:
Śmieszne ciążowe koszulki