Sama jestem mamą dwójki dzieci i na samą myśl o pakowaniu całej naszej czwórki na wyjazd, robi mi się słabo… jak wygląda przygotowanie do wyprawy w Waszym przypadku?
Magda Zbieraj: Pakowanie to zdecydowanie najsłabsza część naszego projektu. Oboje tego nie cierpimy! Jak byliśmy jeszcze sami, to zostawialiśmy to na ostatnią chwilę. Czasem zdarzało się nam wstawać rano, pakować walizkę i jechać na wakacje. Dzisiaj to już nie wchodzi w grę. Co prawda jeździmy w miejsca, gdzie wszystko można kupić, ale jednak wolimy mieć swoje zapasy. Podróżując z dzieckiem chcemy czuć się bezpiecznie. Chociaż zdarzają nam się wpadki. Ja myślę, że Jacek spakował coś, a Jacek zakłada podobnie. Kiedyś nasze dziecko pojechało na biegówki … bez zimowego kombinezonu. Po prostu spakowaliśmy ją do śpiworka w foteliku, a o kombinezonie, który leżał naszykowany, zapomnieliśmy. Dlatego podstawą jest lista rzeczy, które powinniśmy mieć ze sobą. Mamy osobną listę na jednodniowy wypad, a także taką na dłuższe wakacje.
Co zabieracie ze sobą? Co uważacie za absolutną konieczność, a co za zbędny balast?
MZ: Rzeczy pierwszej potrzeby. Na pewno pamiętamy o pieluszkach, chusteczkach nawilżanych, rzeczach na zmianę (bo wszystko może się zdarzyć), smoczku (najlepiej 2-3, na wypadek, gdyby jeden z nich wylądował na podłodze). Karmię córkę piersią, więc odpadają nam butelki, podgrzewacze i mleko modyfikowane. Oczywiście z czasem pojawiają się też przekąski np. chrupki i musy owocowe oraz obiadki dla dziecka, choć w tym przypadku zawsze staramy się wybrać z menu restauracji coś co nasza córka może zjeść np. warzywa na parze.
Do tego pamiętamy o kosmetykach np. kremie chroniącym dziecko przed słońcem, a zimą kremie na mróz i lekach (witaminie D, leku przeciwgorączkowym, probiotyki). Przydaje się też żel antybakteryjny, chusteczki, pielucha tetrowa i kocyk. Na dłuższe wyjazdy oczywiście wszystko w większej ilości plus kosmetyki do mycia dziecka, ręcznik i śpiworek do spania. Za konieczność uważam chustę lub, jeśli dziecko już samodzielnie siedzi, nosidło, to naprawdę ułatwia podróżowanie z dzieckiem. Chusta często robi nam za kocyk (albo hamak!), tak więc jest już o jedną rzecz mniej . Nie znaczy to, że zupełnie rezygnujemy z wózka. Na dłuższe wyjazdy jeszcze nie wyobrażam sobie by jechać bez niego. Co jest zbędnym balastem? Trudno powiedzieć. Na pewno nie zabieramy tony zabawek. Życie pokazuje, że dla dziecka o wiele ciekawsze są rzeczy codziennego użytku np. butelka do której wrzucimy kilka monet, gazeta, czy chusta z frędzlami. My nie jeździmy z wanienką do mycia dzieci, bo myjemy córkę pod prysznicem. Nie wozimy też łóżeczka, ani nawet go nie wypożyczamy, bo Sara śpi z nami.
Skąd pomysł na #52oddechyNatury?
MZ: Mieszkamy w mieście. Moje spacery z córką, to niestety w dużej części przejścia wzdłuż ruchliwych ulic. To smutne, bo bardzo chciałabym żeby moja córka doświadczała na co dzień przyrody, oddychała świeżym powietrzem. Dlatego jak najczęściej staramy się wyjeżdżać z miasta i spędzać czas na świeżym powietrzu. Czasem niestety nam się nie chce, bo fajniej poleniuchować w domu, niż zrywać się skoro świt. Dlatego postanowiliśmy postawić sobie wyzwanie – #52oddechynatury. To chyba wynika z mojego zamiłowania do planowania. Lubię mieć wszystko pod kontrolą i lubię wyzwania.
Jak Sara znosi Wasze podróżowanie?
MZ: Dobrze. Sara to wesoła, odważna i otwarta dziewczynka. Myślę, że podobają jej się nasze aktywności, ale o tym przekonamy się dopiero kilka lat. Mam nadzieję, że wciąż będzie taka jak dziś. Ba! Nawet bardziej, bo o to nam przecież w tym wszystkim chodzi. Muszę przyznać, że teraz jest trochę trudniej. Sara zaczęła się przemieszczać, wszędzie jej pełno i nie w głowie jej siedzenie w foteliku samochodowym, czy w fotelu samolotowym. Dlatego staramy się ustalać przejazd samochodem tak, żeby wypadał akurat w czasie jej drzemek.
Co jest najtrudniejsze w podróżowaniu z dzieckiem?
MZ: Przede wszystkim zmiana nastawienia. Teraz podróżowanie będzie już zupełnie inne. Ten kto mówi, że podróżowanie z dzieckiem jest proste lekko mija się z prawdą. Jest trudniej i trzeba to powiedzieć. Do dziecka trzeba się dopasować. Musimy podążać za jego potrzebami. Podróżujemy wolniej. Taki maluch nie zrozumie jak usłyszy: teraz nie możesz zjeść, bo musimy najpierw zobaczyć wystawę. Co nie znaczy, że nie jest fajnie. Bo jest. W podróży mamy dla siebie więcej czasu. Nie ma codziennych obowiązków, możemy skupić się na sobie i na dziecku. A ono przecież tego potrzebuje najbardziej.
W jaki sposób byście zachęcili innych rodziców do aktywności? Każdy z nas narzeka na brak czasu, obowiązki, a co dopiero podróżowanie..?
MZ: Myślę, ze podróżowanie i aktywne życie trzeba po prostu lubić. Jeśli ktoś nie podróżował przed dzieckiem, będzie mu trudniej zrobić to kiedy dziecko się już pojawi. My chcemy walczyć ze stereotypem, że z dzieckiem się po prostu nie da, bo się da. Nas straszono i mówiono, że skończą się nasze spontaniczne wyjazdy i teraz to już nic nas nie czeka. Wciąż wierzymy, że podróżniczo czeka nas dużo :).
Więcej o naszych bohaterach czytaj na zbierajsie.pl