-Reklama-

Tego nie rób na porodówce!

Zachowanie kobiet na porodówkach nie zawsze jest właściwe. Rodzące mogą same sobie tym utrudniać poród, ale też przeszkadzać w pracy położnej czy lekarza. Zobacz, jakich zachowań na porodówce warto unikać.

-Reklama-

 

Zapytaliśmy kilka położnych o najbardziej denerwujące czynności, które wykonują podczas porodu przyszłe mamy. Tak powstała lista niepożądanych zachowań na porodówce, którą dzielimy się z wami.

 

Korzystanie z telefonu

Choć personel szpitala często sam zaleca zabranie na porodówkę aparatu fotograficznego lub telefonu, ich przesadne używanie może przeszkadzać w porodzie. – Jak widzę przyszłego tatę, który zamiast skupić się na swojej partnerce i wspierać ją, robi selfie z nami w tle, smsuje lub wstawia statusy na facebooku, od razu podnosi mi się ciśnienie – mówi położna Ola. – Wszystko jest dla ludzi, ale niektórzy to gubią w tym wszystkim priorytety. Ostatnio mieliśmy na porodówce kobietę, która nie odklejała się od telefonu. Krzyczała z bólu, ale pomiędzy skurczami konwersowała ze znajomymi lub przeglądała Facebooka. Nie potrafiła skupić się na oddychaniu, chyba nie do końca interesowało ją to, na jakim etapie jest poród, nie chciała współpracować i nie dała sobie zabrać telefonu, bo wymyśliła sobie, że jako pierwsza zrobi zdjęcie urodzonemu dziecku. W takich chwilach marzę, by oficjalnie zabroniono pacjentkom używania telefonu na sali porodowej.

Rodząca mądrzejsza od położnej

Położne skarżą się również na pacjentki, które w porodzie uważają się za mądrzejsze od nich. „Czytałam ostatnio, że nie muszę leżeć podpięta do KTG, więc proszę odłączyć mi te kabelki” albo „W telewizji mówili, że nie możecie zmuszać kobiet do porodu naturalnego, więc żądam cesarskiego cięcia” – to popularne teksty z porodówek. – Robi mi się słabo, gdy widzę rodzącą, która każdą moją decyzję konsultuje z mężem lub próbuje dzwonić do swojego lekarza prowadzącego, by zapytać czy mam rację – opowiada Karolina, położna z 8-letnim stażem. – W dobie internetu i szerokiego dostępu do materiałów naukowych związanych z położnictwem, wiele mam to istne encyklopedie. Mają większą wiedzę na temat porodu niż ich matki 30 lat temu, ale to nie znaczy, że zawsze mają rację. Podważanie kompetencji i decyzji personelu może mocno utrudniać przebieg porodu.

[contentblock id=1 img=gcb.png]

Upieranie się na jedną pozycję

Kobiety zwykle nie lubią być w porodzie zbyt aktywne. Większość rodzących wchodząc na porodówkę, od razu wdrapuje się na łóżko porodowe i najchętniej nie schodziłyby z niego do samego porodu. Przyszłe mamy często nie rozumieją, że aktywność w porodzie może przyspieszyć i ułatwić przyjście dziecka na świat. – Jak mówię pacjentkom, by zeszły z łóżka i pochodziły, albo co gorsza potańczyły, to zwykle patrzą na mnie jak na kosmitę – mówi Ola. – Wielu mamom poród kojarzy się z przyjęciem pozycji leżącej z rozchylonymi nogami. Nie rozumieją, że rodzić mogą w różnych pozycjach i nie wierzą mi, że kucając czy chodząc, będzie im łatwiej wyprzeć dziecko m.in. dzięki działaniu prawa grawitacji. Najgorszy jest ten upór pacjentek. One z góry zakładają, że jak się będą ruszać, to będzie je bardziej boleć. Nie chcą nawet spróbować. A jak się w końcu zdecydują, są zdziwione, że tak jednak rzeczywiście jest łatwiej.

Awanturowanie się

Najgorszym wrogiem porodu jest stres. Trudno się więc dziwić, że położne najbardziej nie lubią na porodówkach awantur. Mistrzami w kłóceniu się są podobno partnerzy rodzących kobiet, którzy w emocjach często krzyczą – na personel, ale też na swoje rodzące partnerki. – Nie raz mi się dostało – wspomina Karolina. – Panowie na porodówce czasem zgrywają bohaterów, walczących o swoje kobiety. Krzyczą, żeby natychmiast wzywać anestezjologa, by ich żony nie cierpiały. Jak przyjdzie anestezjolog, to krzyczą na niego, że jest powolny. Gdy zostawiam pacjentkę samą z mężem na porodówce, wybiegają z sali co chwila, krzycząc, że mam wracać, bo ich kobieta przecież rodzi. Ten stres udziela się również kobietom, które w takich sytuacjach gorzej znoszą poród. Zresztą, w mojej karierze zdarzały się też i krewkie pacjentki, które obrzucały mnie błotem, winiąc mnie za wolno postępujący poród. Dość często jestem również świadkiem awantur na porodówce między żoną i mężem. Gdy robi się gorąco, najlepszym rozwiązaniem staje się wyproszenie partnera z sali.

Panika

Poród to olbrzymi stres, szczególnie jeśli kobieta rodzi po raz pierwszy. Trudno więc oczekiwać, by przyszła mama w takim momencie była całkowicie spokojna i wyluzowana. Najgorsza jest jednak przesadna panika. Kobiety bywają w porodzie śmiertelnie przerażone, uważają, że umrą, albo że ich dziecko tego nie przeżyje. – Rolą położnej jest także zapewnienie spokoju rodzącej, dlatego zawsze staram się uspokoić spanikowaną kobietę i dać jej pewność, że jest w dobrych rękach. Niestety nie zawsze mi się udaje – opowiada Ola. – Panikujące pacjentki, krzyczące przy pierwszych mało bolesnych skurczach, uciekające z porodówek – to mój koszmar. Trudno pracować, jeśli rodząca nie słucha moich poleceń i rad, nie docierają do niej moje słowa. Zwykle w tym stresie sama hamuje sobie akcję porodową i bardzo ją utrudnia. To już wręcz niebezpieczne, dlatego zawsze mówię przyszłym mamom, że jeśli panicznie boją się porodu, w ciąży powinny się przebadać w kierunku tokofobii, która jest wskazaniem do cesarskiego cięcia.

Przyprowadzanie znajomych

W niektórych szpitalach w porodzie rodzinnym mogą uczestniczyć dowolne osoby, a nawet więcej niż jedna. To, co w zagranicznych szpitalach jest normą, gdy rodzącej w porodzie towarzyszą całe rodziny, u nas jest raczej problemem. Im więcej osób na porodówce, tym większy chaos i trudniejsza praca szpitalnego personelu. Położne skarżą się na kobiety, które rodzą z kilkoma osobami zmieniającymi się co jakiś czas. – Najpierw jest z nami tatuś, za godzinę przyjeżdża mama i się wymieniają, po kolejnej godzinie na porodówce widzę teściową lub przyjaciółkę przyszłej mamy. Ludzie traktują poród jak przedstawienie i nie zawsze rozumieją, że to wydarzenie powinno przebiegać w intymnej, spokojnej atmosferze. To irytujące – skarży się Karolina. – Tym bardziej, że każda z tych osób zadaje mi te same pytania i muszę powtarzać wszystko od początku. To mnie mocno dekoncentruje – dodaje.

 

Zobacz jeszcze:

Czego nie mówić kobiecie na porodówce

Autor: iguana
Foto: Raphael Goetter via Foter.com / CC BY
-Reklama-

Musisz przeczytać

Podobne artykuły

Komentarze

Jesteśmy też tutaj

236,433FaniLubię
12,800ObserwującyObserwuj
414ObserwującyObserwuj

Przeczytaj również