-Reklama-

Sterylność przy dziecku. Potrzebna?

Noworodki chronimy przed bakteriami na różne sposoby. Pierzemy i prasujemy nowo zakupione ubranka, wyparzamy butelki i smoczki, myjemy ręce przed dotknięciem dziecka. Z drugiej strony przy porodzie pozwala się uczestniczyć każdemu a do szpitala wpuszcza się tłumy obcych osób. Gdzie leżą granice dbałości o sterylność wokół dziecka?

-Reklama-

 

Każda z nas zna zarówno takie mamy, które przed położeniem dziecka na przewijak najpierw zdezynfekują go specjalnym płynem lub kąpią dzieci w przegotowanej wodzie i takie, które niespecjalnie przejmują się tym, że ich noworodka właśnie liże pies. Jedne będą twierdzić, że małe dzieci są bezbronne wobec każdej bakterii, drugie będą uważać, że kontakt z bakteriami tylko wzmacnia odporność ich pociechy. Widać więc dwie szkoły – matek sterylnych, które zamknęłyby swoje dzieci w szklanych bańkach i tych, które od początku każdą bakterię traktują jak sprzymierzeńca ich dziecka. Czy któraś z tych grup ma rację? A może żadna?

 

Bakterie a noworodek

W ostatnich latach wiele się zmieniło w kwestii higieny noworodka. Porodówki nie są już szczelnie zamknięte przed każdym spoza personelu medycznego, nie ma restrykcji związanych z odwiedzinami małego dziecka przez osoby z zewnątrz. Dziecko od pierwszych dni życia może mieć kontakt ze swoim rodzeństwem. Nadal jednak przywiązuje się ogromną wagę do bezpieczeństwa i zdrowia maluszka. Nakazuje się myć ręce przed kontaktem z nim a ubranka przed założeniem muszą być wyprane i wyprasowane.

Nie da się stworzyć dziecku pełnej sterylności. Jest ona wręcz niewskazana. Lekarze twierdzą, że dziecko musi mieć jakiś kontakt z bakteriami, by ćwiczyć swój układ odpornościowy. Organizm dziecka musi poznać różne patogeny, by umieć się im przeciwstawiać. Wystrzegać się jednak należy tych bakterii, które odpowiadają za poważne choroby np. bakterii szpitalnych czy wirusów wywołujących groźne dla życia dziecka infekcje. Istotny jest również wiek dziecka. Im młodsze, tym ostrożność w kontakcie z zarazkami powinna być większa bo i zagrożenie poważniejsze. Z wiekiem układ odpornościowy nabiera większej siły.

 

Dobre bakterie

Nie raz udowodniono, że im bardziej sterylnie chowamy dzieci, tym bardziej narażamy je np. na alergie czy astmę. Nie bez powodu afrykańskie dzieci praktycznie nie chorują na te schorzenia, za to dzieci z zamożniejszych regionów świata częściej zapadają na te choroby. Analogicznie wyglądają wyniki badań na dzieciach wychowywanych wśród domowych zwierząt. W ich krwi rzadko pojawiają się przeciwciała skierowane przeciwko pyłkom roślin, pleśni, roztoczom czy sierści zwierząt. Obniża się ryzyko zachorowania przez takie dziecko nie tylko na alergię, ale i astmę. Sterylnie chowane dziecko, które nie ma kontaktu z najpopularniejszymi patogenami, będzie w większym niebezpieczeństwie, gdy w przyszłości przyjdzie mu się zmierzyć z jakąś bakterią, której wcześniej nie znał. Reakcja jego organizmu może być nadmierna i wywołać poważne stany zapalne, które mogą doprowadzić nawet do cukrzycy, udaru a nawet chorób serca.

 

Brud szkodzi

Mówiąc o dobrych bakteriach nie należy myśleć, że oznacza to wychowanie dziecka w brudzie. Nie o to chodzi. O ile niewielka ilość niegroźnych bakterii nie stanowi zagrożenia dla dziecka, o tyle całkowite bagatelizowanie higieny może mieć tragiczne skutki. Chodzi więc o wyśrodkowanie. O odrzucenie laboratoryjnej czystości, ale też całkowitej ignorancji dla podstawowych zasad higieny. To najrozsądniejsze podejście do tematu.

 

Gdzie leżą granice?

Dziecko od początku musi mieć kontakt z bakteriami i wirusami, które będą go otaczać w życiu. Może więc blisko dziecka przebywać domowy zwierzak, ale z drugiej strony warto wyznaczyć granice. Zwierzę nie powinno lizać dziecka po twarzy czy rączkach. Wszelkie zabawki, butelki, smoczki powinny być sterylizowane choćby w pierwszych miesiącach życia. Potem wystarczy już tylko zwykłe umycie tych przedmiotów wodą z płynem do mycia. Starajmy się unikać używania produktów antybakteryjnych np. mydeł czy chusteczek nawilżonych, które mogą zmywać naturalną i dobrą florę bakteryjną.

 

Oblizywanie smoczków

Często spotykanym nawykiem rodziców jest oblizywanie dziecięcych smoczków. Jeśli rodzic myśli, że gdy włoży sobie do buzi smoczek, który przed chwilą wylądował na ziemi i w ten sposób go oczyści – jest w ogromnym błędzie. Ilość bakterii w buzi rodzica może nawet rodzić większe zagrożenie dla dziecka niż bakterie z ziemi. Oblizanie smoczka jest zatem nie tylko nierozsądne, ale i bardzo niehigieniczne. O wiele lepiej jest obmyć smoczek wodą.

 

5 sekund nie leżało

Mitem, w który również wierzą rodzice jest myślenie, że jeśli coś co upadło na ziemię i zostało szybko z niej podniesione, jest praktycznie czyste. To tak zwana „reguła 5 sekund” (5 sekund nie leżało, więc można zjeść z ziemi). Podobno zasadę te stosuje prawie 90% dorosłych (!). A przecież nie ma to żadnego uzasadnienia! Badania dowodzą, że zakażenie bakteriami z ziemi następuje już w chwili zetknięcia się z nią danej rzeczy.

 

Zobacz jeszcze:

Pies a noworodek. Jak przygotować pupila na spotkanie z dzieckiem?

Odwiedziny u noworodka. Jak się zachować?

 

autor: Sylwia
foto: pixabay.com
-Reklama-

Musisz przeczytać

Podobne artykuły

Komentarze

1 KOMENTARZ

Jesteśmy też tutaj

236,433FaniLubię
12,800ObserwującyObserwuj
414ObserwującyObserwuj

Przeczytaj również