-Reklama-

Najbardziej szokujące metody wychowawcze

Podejście do wychowywania dzieci zmienia się z pokolenia na pokolenie. Z pewnością w dużej mierze są to zmiany na lepsze, choć zdarzają się wyjątki. Dziś mamy do czynienia z wieloma szokującymi wręcz metodami wychowawczymi, które choć nieracjonalne – mają swoich zwolenników. Czy to efekt bezmyślnego podążania za modą czy raczej ślepa wiara w pseudonaukowe odkrycia? Poznajcie najbardziej kontrowersyjne metody wychowawcze.

-Reklama-

Wielu rodzicom nie wystarczają klasyczne metody wychowawcze, które znają z własnego dzieciństwa. Fascynuje ich innowacyjne podejście do wychowywania dziecka, co jest dla nich tożsame z postępowym myśleniem. Bezgranicznie ufają „najnowszym” badaniom naukowym i „odkryciom” rozmaitych specjalistów. Wprowadzają więc w życie swojego dziecka nowoczesne wychowanie, licząc na to, że w ten sposób kształtują człowieka idealnego. A że są to kontrowersyjne metody? Co z tego! Wszak cel uświęca środki.

Metoda Ferbera

To metoda polegająca na nauce samodzielnego zasypiania przez niemowlę. Bazuje na opracowanym przez niejakiego naukowca Richarda Ferbera planie, który zakłada, że dziecko zasypia samodzielnie w łóżeczku, bez noszenia na rękach, przytulania i bujania przez rodzica. Kosztem tej metody są oczywiście dziecięce łzy, które prof. Ferber każe ignorować. Dziecko zostaje pozostawione w łóżeczku na 5 minut, po tym czasie rodzic mu się pokazuje, a następnie zostawia płaczącego malucha na kolejne 10 minut, a potem wydłuża się te przerwy w doglądaniu nawet do 30 minut. Spłakany maluch w końcu zasypia.
Metoda jest kontrowersyjna i trudna, bo wymaga od rodziców zdystansowania się do płaczu własnego dziecka. Dla wielu jest to niełatwa walka, bo trudno pohamować w sobie potrzebę utulenia płaczącego dziecka. Krytycy tej metody uważają, że może mieć ona zły wpływ na rozwój malucha, bo duży stres niemowlęcia może doprowadzić do urazów psychicznych. Zaburzona zostaje również naturalna potrzeba bliskości, co może psuć relację między dzieckiem a rodzicami.

Dzieci swobodnego chowu

To bardzo liberalne podejście do wychowania dziecka zapoczątkowała (albo jedynie nagłośniła) Lenore Skenazy – mama 9-latka. Wydała ona książkę, która ma pomóc nadopiekuńczym rodzicom pokonać lęk o własne dziecko. Cała historia zaczęła się, gdy kobieta, przebywając z dzieckiem w centrum Nowego Jorku pozwoliła mu samodzielnie wrócić do domu metrem. Chłopiec szczęśliwie dojechał do domu, a po nagłośnieniu sprawy przez samą Skenazy, kobieta stała się obiektem ataków i została nazwana najgorszą matką Ameryki. Na fali sławy (choć niechlubnej) postanowiła wydać poradnik, w którym radzi, jak uwolnić się od nieustannego lęku o bezpieczeństwo dziecka. Zaleca w nim więcej zaufania do własnych dzieci i oddanie im wolności. Według niej to jedyna metoda, by dziecko nauczyło się samodzielności i dbania o własne bezpieczeństwo.

Metoda RIE

W ogólnym ujęciu metoda opiera się na traktowaniu dziecka (od niemowlęctwa) jak dorosłego. Autorzy zasad uważają, że dziecko powinno być pozbawione wszelkich urozmaiceń i ułatwień, a naturalne umiejętności pozwolą mu na indywidualny rozwój. Rodzice więc nie powinni biec do dziecka za każdym razem gdy płacze, ale najpierw zrozumieć jego potrzeby. Ponadto rodzic nie może przyspieszać żadnego etapu rozwoju dziecka – maluch siada, gdy zrobi to samodzielnie (nie może być podpierany), staje, gdy się sam dźwignie do góry. Do dziecka nie należy mówić pieszczotliwie, nie wolno zdrabniać wyrazów i wprowadzać infantylizmów typu: si (gorące), be (brzydkie), nionio (smoczek). Już do niemowlęcia należy zwracać się jak do dorosłego, używając poważnych i niezrozumiałych dla dziecka słów. Według metody RIE, maluch nie powinien mieć zabawek, a jeśli już – to tylko te pasywne, które nie grają, nie świecą i nie wprawiają się samodzielnie w ruch. Dziecko ma być traktowane poważnie i dojrzale, co neguje wielu psychologów. Według nich każdy etap życia człowieka jest po coś, a dzieciństwo jako czas zabawy, beztroski i infantylizmu jest potrzebne do osiągnięcia odpowiedniej dojrzałości do życia w społeczeństwie w przyszłości.

Metoda EC (Elimination Communication) czyli nocnikowanie od urodzenia

Metoda jest nie tyle kontrowersyjna, co dość zadziwiająca. Polega ona na bardzo wczesnej nauce nocnikowania, bo jej start powinien nastąpić już po kilku tygodniach od narodzin malucha. Dziecko oczywiście nie potrafi wówczas siedzieć, więc co jakiś czas rozbiera się je i trzyma nad nocnikiem, by ewentualne siusiu wpadło tam gdzie trzeba. W sklepach można nawet dostać specjalne nocniki dla niemowląt -przypominają one miseczki, które podkłada się pod pupę dziecka. Metoda według jej wyznawców odpowiada na naturalną potrzebę dziecka i pozwala niemowlętom zachować właściwą higienę. Jednocześnie nie przyzwyczaja dziecka do pieluszki i przyspiesza naukę kontrolowanego wypróżniania się. Kontrowersyjny w tej metodzie jest fakt, że nie liczy się tak naprawdę ona z potrzebami dziecka. Maluch w wieku kilku tygodni czy miesięcy nie umie kontrolować swoich fizjologicznych potrzeb, a rozbieranie go co chwila i trzymanie nad nocnikiem może go po prostu stresować. Lekarze dodatkowo uważają, że to może doprowadzić nawet do problemów zdrowotnych np. przewlekłych zaparć.

Wieloletnie karmienie piersią

Każdy z nas pamięta kontrowersyjną okładkę amerykańskiego Timesa, na której widniało zdjęcie kobiety karmiącej piersią pięcioletniego synka. To właśnie przykład metody wychowawczej, która pochwala długotrwałe karmienie piersią. To część idei rodzicielskiej bliskości. Jej zwolennicy uważają, że im dłużej dziecko otrzymuje mleko matki, tym jest zdrowsze i lepiej się rozwija. Wszak mleko matki to samo dobro. Zupełnie co innego twierdzą jednak psycholodzy, dla których tak długie karmienie piersią może zaburzać prawidłowy rozwój psychiczny dziecka np. być szkodliwy dla jego poczucia samodzielności i niezależności oraz wpływać na jego egoistyczne nastawienie.

Wychowanie w stylu francuskim

Istnieje wielu zwolenników tej metody, bo jej efektem ma być dziecko idealne – takie jak posiadają Francuzi – nie grymaszące przy jedzeniu, grzeczne i dające rodzicom możliwość odpoczynku. Tę metodę wychowawczą rozpropagowano w książce pt. „Dlaczego francuskie dzieci nie pyskują?”. Autorka Catherine Crawford docieka w niej, jaki system wychowawczy gwarantuje takie cudowne efekty. Metoda choć dająca rezultaty, może być jednak kontrowersyjna dla tych, którzy uznają inny model wychowawczy. Naczelną zasadą francuskich rodziców jest to, by dziecko nie stanowiło zmiany ich dotychczasowego życia. Rodzi się dziecko i to ono musi się dostosować do potrzeb rodziców – nie na odwrót. Francuskie rodzicielstwo opiera się niemal na rządach autorytarnych – rodzic ma zawsze rację i nie znosi sprzeciwu, nie skupia się na dziecku i ma prawo do wolnych chwil, a dziecko musi to akceptować. Francuskie matki szybko przestają karmić piersią, szybko wracają do pracy, chcą żyć jak przed macierzyństwem (pamiętacie francuską minister, która do pracy wróciła po 5 dniach od porodu?). Kobiety mimo macierzyństwa pozostają niezależne. Francuzi nie roztkliwiają się nad dziećmi, nie reagują gdy upadają, jeśli nie pojawia się krew. Dzieci od początku uczą się zajmować sobą, rodzice nie wymyślają im zabaw i nie towarzyszą im w tym – są uczone samodzielności. Noszenie za dzieckiem plecaka ze szkoły, ubieranie czy sznurowanie butów to rzecz niedopuszczalna dla francuskiego rodzica. Najbardziej kontrowersyjne jednak w tym wszystkim jest przyzwolenie Francuzów na wymierzanie dzieciom kar cielesnych. W połączeniu z tym całym zimnym i bezuczuciowym wychowaniem może stanowić wręcz okrutną metodę wychowawczą.

autor: Ania
foto: donnierayjones / Foter / CC BY
-Reklama-

Musisz przeczytać

Podobne artykuły

Komentarze

Jesteśmy też tutaj

236,433FaniLubię
12,800ObserwującyObserwuj
414ObserwującyObserwuj

Przeczytaj również