-Reklama-

Czy da się odczarować dziecko?

Niby mamy XXI wiek, czytamy wiele poradników, słuchamy specjalistów i staramy się merytorycznie przygotować do macierzyństwa, a jednak wciąż wierzymy w to, że zachowaniem naszego dziecka rządzą uroki. Nie? A przyznajcie się, kto z was zawiązał czerwoną wstążeczkę na wózku lub rączce malucha?

-Reklama-

Na naszych forach wciąż dostajemy pytania o odczarowanie czy przełamywanie dziecka. Na początku, gdy zaczęłyśmy prowadzić te strony, zastanawiałyśmy się, czy ktoś nie robi sobie w ten sposób z nas żartów, testując naszą tolerancję dla pytań dziwnych. Jednak, gdy wpisy o odczarowaniu dziecka coraz częściej pojawiały się w komentarzach pod pytaniami, a więc nie były już anonimowe, zaczęłyśmy zastanawiać się, co jest przyczyną wiary w ewidentne przesądy. Czy przełamywanie dziecka czy odczarowywanie to efekt desperacji rozsądnych matek, które nie radzą sobie z wychowaniem czy raczej wciąż tkwiąca w matkach ignorancja i zacofanie? Czy rzeczywiście w naszych czasach, wiara w średniowieczne gusła pomaga? Czy można tym skrzywdzić dziecko? Postaramy się odpowiedzieć na te pytania, by rozwiać wszelkie wątpliwości.

Odczarowanie dziecka

Temat odczarowania pojawia się zwykle w momencie, gdy rodzice obserwują u dziecka nagłą zmianę zachowania. Maluch zaczyna być płaczliwy, marudny, nie chce jeść, częściej budzi się w nocy. Większość z nas na pewno powie, że to normalny skok rozwojowy, ewentualnie objaw kolek czy innych problemów zdrowotnych. Pojawiają się jednak też i głosy, że na dziecko ktoś rzucił urok i stąd ta nagła zmiana.

Matki to podatny „grunt” dla tego typu zabobonów. Niewyspane, złe, obwiniające siebie, są zmęczone i zrezygnowane, więc łatwo zaczynają wierzyć w to, że za tym wszystkim stoją uroki. Wiedzą też, że wyczerpały wszystkie możliwości, by przywrócić dziecku dobre samopoczucie i skoro nic nie pomogło, są w stanie zaryzykować i odczarować dziecko jakimś rytuałem. Zwykle mają dodatkowo wsparcie w swoich matkach i babciach, które o urokach wiedzą wyjątkowo dużo i namawiają je do sprawdzenia tego na dziecku.

Odczynianie uroków według matek można przeprowadzić w domu lub pójść do tzw. szeptuchy, czyli osoby, która o czarach wie podobno najwięcej. Zwykle rytuał jest dziwny, ale też na szczęście bezpieczny dla dziecka. Najpopularniejszą metodą odczyniania uroku na dziecku i jest polizanie czoła malucha i wyplucie śliny na cztery strony świata. Inną metodą jest przelanie wosku nad (ale nie na) głową dziecka, zamiast wosku może być rozbite jajko. Odczarowanie dziecka można zrobić również przez przetarcie twarzy malucha materiałem z naszego ślubu np. welonem albo swoją nocną koszulą. Szczytem irracjonalności jest wytarcie buzi dziecka naszymi…. używanymi majtkami. Serio!

Wiele mam wierzy też, że dziecko uspokoi się po chrzcie świętym. Dopóki maluch nie jest ochrzczony, jego zachowaniem rządzi szatan. Wypędzenie go przez chrzest dziecka ma być gwarantem przywrócenia dziecku normalnego zachowania.

Skuteczność takich działań nie wynika jednak z obrzędów i rytuałów a normalnego rozwoju. Jak wiadomo, skok rozwojowy się kiedyś kończy i dziecko wraca „na normalne tory” swojego zachowania. Mamy odczyniające uroki będą jednak pewne, że „wyleczenie” dziecka to efekt odczarowania.

Przełamane dziecko

Innym sposobem na „uleczenie” dziecka z płaczu jest nastawienie przełamanego dziecka. Gdy o tym usłyszałam, w pierwszej chwili pomyślałam sobie, że to jakieś bolesne rytuały na dziecięcych kościach. W sumie niewiele się pomyliłam. Według zwolenniczek nastawiania dziecka to, że dziecko płacze, źle trzyma główkę, przybiera wygiętą pozycję do spania jest dowodem na to, że jest przełamane. Racjonalnie myślące matki słuchające się lekarza usłyszą zaś, że to efekt napięcia mięśniowego. Podczas gdy napięcie mięśniowe leczy się fachową rehabilitacją maluszka, przełamane dziecko się nastawia. Rytuał może być niebezpieczny, bo polega na specyficznym naciąganiu dziecka – wyginaniu jego nóżek i rączek. Ponieważ robi to osoba nie znająca się na rehabilitacji, może dojść nawet do wyrwania dziecku kończyny ze stawu lub innej kontuzji. Matki, które sobie chwalą tę metodę, uważają, że była skuteczna, bo po kilku tygodniach dziecko zaczyna normalnie układać swoje ciało i panować nad nim. Mało kto jednak zdaje sobie sprawę, że taka zmiana to nie efekt przełamywania, ale dojrzałości dziecka. Z upływem czasu po prostu maluch ma silniejsze mięśnie, jest w stanie utrzymać główkę i panować nad swoim ciałem a jeśli przejdzie skok rozwojowy to również się uspokoi. Łączenie więc efektu przełamania z naturalną zmianą w rozwoju jest więc błędem. Warto przypomnieć również, że tzw. przełamywanie jest po prostu niebezpieczne i może przynieść więcej szkody niż pożytku. No i jest dla dziecka bolesne.

Bądźmy rozsądne!

Wszyscy bywamy przesądni. My matki szczególnie. Choć rozum często podpowiada nam, że te wszystkie zabobony to głupota, na wszelki wypadek wolimy dmuchać na zimne, więc wiażemy te czerwone tasiemki na wózku, łóżeczku czy rączce noworodka. Nawet jeśli to nie ustrzeże nas przed kolkami czy skokiem rozwojowym, będziemy miały poczucie, że zrobiłyśmy wszystko co mogłyśmy, by tego uniknąć. Wiara w przesądy nie jest czymś złym, dopóki nie krzywdzimy nią dziecka i np. zamiast wybrać się do lekarza z płaczącym i marudzącym maluchem, czekamy na cud odczarowania. Dlatego drogie mamy, apelujemy, by mimo wiary w gusła, zachować w swoim macierzyństwie jakiś rozsądek. Słuchajcie najpierw swojego instynktu i lekarzy a dopiero potem myślcie o jakiś nadprzyrodzonych siłach rządzących waszym dzieckiem. Nie ufajcie osobom, które nie są lekarzami a nakłaniają was do działań ingerujących w rozwój i życie dziecka. Omijajcie z daleka uzdrowicieli i egzorcystów. Pamiętajcie, że gdyby ich metody działania były skuteczniejsze niż prawdziwa medycyna, nie potrzebowalibyśmy na świecie lekarzy i szpitali.

Drogie mamy, po prostu myślcie! I nie dajcie zrobić krzywdy swojemu dziecku.

autor: Iguana
foto: pixabay.com
-Reklama-

Musisz przeczytać

Podobne artykuły

Komentarze

Jesteśmy też tutaj

236,433FaniLubię
12,800ObserwującyObserwuj
414ObserwującyObserwuj

Przeczytaj również