-Reklama-

Czy bycia szczęśliwym rodzicem można się nauczyć z książki? Z tej tak!

„Macierzyństwo jest jak jazda kolejką górską. Ma swoje wzloty i upadki. Ale to już twój wybór - czy będziesz krzyczeć czy cieszyć się jazdą”. O tym jest właśnie książka, którą dziś chciałabym wam polecić. Ona naprawdę nauczy was, jak czuć się dobrze w roli rodzica – bez względu na to, jakie niespodzianki serwuje ci rodzicielstwo.

-Reklama-

Mam bardzo sceptyczny stosunek do poradników. Szczególnie tych dotyczących wychowywania dzieci. Do tej pory wychodziłam z założenia, że teoria jest zawsze piękna i idealna, ale nijak się ma do praktyki. Że najłatwiej jest kogoś pouczać i dawać rady, a potem nie brać odpowiedzialności za to, czy da się je zastosować w życiu.

Książka o tytule „Jak być szczęśliwym rodzicem (radząc sobie z codziennymi problemami, wychowując szczęśliwe dzieci i znajdując czas dla siebie)” wydawała mi się w pierwszej chwili tak banalna, że tylko informacja o tym, że jej autorką jest znana w Ameryce blogerka pisząca dla New York Timesa przekonała mnie do tego, by zajrzeć do środka. Cóż, dziś mogę powiedzieć jedno – nie oceniaj książki po okładce. Ani po tytule.

Jako matka dwóch córek w wieku szkolnym wciągnęłam książkę w jeden weekend. Mamom niemowląt na pewno zajmie to nieco więcej czasu, ale warto doczytać do samego końca. Dlaczego?

Bo to książka, która z moralizatorskim poradnikiem niewiele ma wspólnego. Bardziej kategoryzowałabym ją jako „życiownik”, bo sama autorka wykorzystała do tego swoje własne doświadczenia (a wie o czym mówi, bo ma czwórkę dzieci) i przefiltrowała wszystkie dostępne rady dotyczące wychowania dzieci przez swój dom, odrzucając pomysły kuriozalne, oderwane od rzeczywistości, dostępne dla wybranych, niepraktyczne i niedziałające. Przesiała rady innych matek, psychologów, lekarzy, naukowców przez swoje prywatne rodzinne sito. Zmodyfikowała je tak, by pasowały do jej rzeczywistości. Rzeczywistości, która mi się wydaje bardzo prawdziwa i uniwersalna, a to ogromnie ważne, jeśli chce się dotrzeć do wszystkich rodzajów rodziców – bez względu na status społeczny, poziom bogactwa, wyznanie czy trapiące problemy. Autorka pokazała, że bycie szczęśliwym rodzicem jest w zasięgu każdego, kto ma dziecko.

Nie będę wam streszczać książki, bo po pierwsze – warto ją samodzielnie poznać. Przyjemność z czytania jest naprawdę duża. Po drugie – to, co ja – matka dwóch córek w wieku szkolnym – uważam za istotne w moim życiu, nie musi być istotne dla innej mamy. Mamy przecież inne problemy wychowawcze i organizacyjne, trapią nas różne troski. Dzięki książce wiem, jakie błędy popełniam, ale przecież nie każda mama te same błędy powtarza.

Niewątpliwą zaletą tej książki jest jej uniwersalność. Jest odpowiedzią na problemy mamy trzylatka i nastolatka. Aspekty, jakie porusza w niej autorka czyli: codzienne poranki, obowiązki domowe, konflikty rodzeństwa, aktywności i wspólne spędzanie czasu wolnego, korzystanie z mediów, dyscyplina, jedzenie czy organizacja dnia, to tematy, które rodzicom są bardzo znane. To obszary, w których często poruszamy się trochę po omacku, więc przeczytanie tego poradnika zaoszczędzi nam czas na próbowanie nowych niepewnych rozwiązań, prezentując nam te, które naprawdę się sprawdzają. A jakie to są rady? Świetną robotę w naszym domu zrobił motyw włączania rano w domu ulubionej piosenki, przy której poranki przestały być dla wszystkich takie nerwowe. Albo sposób rozwiązywania konfliktów między moimi dziećmi. Dzięki książce wiem, że intuicyjnie robiłam coś, co rzeczywiście działa.

Na czym polega szczęśliwe rodzicielstwo według autorki?

Na współpracy. To słowo klucz, bardzo często przewijające się w książce. Wspólnie z mężem, wspólnie z dziećmi, wspólnie z otoczeniem, wspólny czas – do tego tak naprawdę ma nas ten poradnik doprowadzić. Do współpracy, która w obliczu rodzicielstwa jest równie ważna, jak np. w wykonywaniu obowiązków zawodowych. Wspólnie jest łatwiej. Wspólnie jest lepiej. Wspólnie jest raźniej. Proste, a takie trudne 🙂

Książka mi uświadomiła coś jeszcze. Jak bardzo spalamy się jako rodzice, koncentrując się na rzeczach mało ważnych, które bez nas też będą świetnie funkcjonować. Myślimy zbyt dalekowzrocznie, co przy dzieciach się nie sprawdza. Planujemy przyszłość na 10-20 lat do przodu, pozwalając umykać rzeczom, które dzieją się tu i teraz. No i zapominamy o sobie. Na szczęście autorka niemal w każdym rozdziale nam o tym przypomina. Kontrowersyjne zdanie „Możesz być szczęśliwa, gdy twoje dzieci nie są” okazuje się cenną wskazówką i zdejmuje z matek ciężar perfekcyjności. Naprawdę warto poznać argumenty autorki, bo otwiera oczy na wiele spraw.

Ja już wiem, że „Jak być szczęśliwym rodzicem” to ksiażka, do której będę wracać. Zaznaczyłam sobie kilka stron, na których zapisano ważne według mnie wskazówki i o których warto będzie sobie przypomnieć, gdy przyjdzie chwila zwątpienia.

Dla kogo według mnie jest ten poradnik? Myślę, że to najlepsza książka dla rodziców, którzy często myślą „zaraz oszaleję!”. Czyli po prostu dla… wszystkich.

„Jak być szczęśliwym rodzicem”, KJ Dell’Antonia. Wydawnictwo eSPe, Kraków 2019

O autorce: KJ Dell’Antonia – dziennikarka, blogerka, matka czworga dzieci. Autorka bloga Mohterlode, który prowadziła dla „New York Timesa” od 2011 do 2019 roku. W latach 2016-2017 redagowała w „Timesie” dział Well Family. Mieszka w Lyme, New Hampshire.

Recenzowała: Ania
foto: mamy-mamom.pl
-Reklama-

Musisz przeczytać

Podobne artykuły

Komentarze

Jesteśmy też tutaj

236,433FaniLubię
12,800ObserwującyObserwuj
414ObserwującyObserwuj

Przeczytaj również